Ardra.pl

Wenus jaśnieje na tle Ryb.


09.01.2024

Gdy w Europie kultura helleńska w czasach działalności filozofów przed-sokratejskich, na kilka dekad przed rozpoczęciem wojen perskich (czyli obrony greckich miast-państw przed inwazją Imperium Achemenidów) rozpoczynała swój szeroko pojęty rozkwit, to równolegle na Dalekim Wschodzie w rejonie dorzecza Gangesu, zaistniał dość analogiczny kulturowo-oświeceniowy proces dziejowy; analogiczny pod kątem zaistnienia prądów umysłowych, które można nazwać szeroko pojętą - nową myślą spekulatywną. Hellada w VI w. p.n.e. oraz rejon rzeki Ganges - były unikatowe na skalę światową; a nowe prądy myślowe zaistniały (dość równolegle) w dwóch całkowicie odmiennych kręgach kulturowych; oraz miały finalnie inne skutki.
Zaczęto wtedy prowadzić na większą skalę, szeroko pojęte dysputy na tematy związane z faktycznym sensem rzeczywistości, z perspektywy poza rytualistycznej, jak i informacje przedostały się w większej ilości do zbiorowej świadomości społecznej. W Helladzie myśli filozoficzne (naukowe) rozważne były przez osoby zainteresowane „uczonością” i przez samych uczonych. Każdy mieszkaniec polis, nawet nieszczególnie zainteresowany wiedzą wysoką, mógł w niej uczestniczyć, mimochodem - był na nią podatny.
Rozważania dotyczące religii, natury rzeczywistości, ontologii istnienia, „nauki”, śmierci zaczęły wtedy wchodzić na bardzo wysoki poziom spekulacji i logiki oraz poza-logiki – w szczególności, gdy mistycy przedstawiali swoje refleksje dotyczące doświadczeń transcendentnych, poza-dyskursywnych zlepionych często z mitem.
Starożytne Indie w rejonie rzeki Ganges były miejscem innym kulturowo - panowała tam inna religia, starsza od helleńskiej, zaś społeczeństwo było inaczej zhierarchizowane. W obu przypadkach, bardzo ważnym elementem, a może i najważniejszym, było to, że istniała wolność słowa. Z czym braminizm nie mógł sobie poradzić - gdy kapłani/bramini konfrontowali się z różnymi filozofami, mistykami, uczonymi, często nie mogli sobie w dysputach poradzić.
Elitami tzw. duchowymi z tamtego okresu obok braminów, byli wędrowni asceci; pochodzili z samej warstwy bramińskiej lub z warstwy wojowników (ksztarijów) – nazywano ich śramanami i pariwradżakami. Często publicznie podważali sens religii hinduistycznej, różnych jej zasad, rytuałów, czy też prowadzenie się niektórych kapłanów - zasadniczo podważali wszystko. Żyli zazwyczaj z jałmużny, niektórzy jedli tylko to co zerwali w naturze, niektórzy przesiadywali całymi dniami i medytowali, prowadzili dysputy, niektórzy wykonywali różne dziwaczne rytuały, niekiedy prowokacyjne, czy gorszące np. pokrywali ciało popiołem, przebywali w miejscach gdzie pali się zwłoki itp. Oczywiście jak to zawsze bywa, wśród ascetów zaistniała spora ilość tzw. zawodowych żebraków, świętoszków, czy próżniaków, jak i osób zrezygnowanych i zmęczonych życiem doczesnym.

A ci faktyczni mędrcy, niekiedy mistycy, wchodzili na najgłębszy z możliwych poziom rozważań ontologicznych, zastanawiano się m.in. czy świat jest skończony, czy nieskończony, czy wieczny, czy niewieczny, w jakiej formie istnieje życie po śmierci, czy „świadomość” jest wtedy „świadoma”, czy ma kształt, czy jest może bezkształtna, czy „ja” powstaje bez przyczyny, czy ma jakąś pierwszą przyczynę, gdzie się znajduje, gdzie leży, czym w ogóle jest, i czy w ogóle jest itd. Rozważali to umysłem dyskursywnym, ponieważ to co „na piśmie” w „księgach” - to były tylko informacje.
Jednak w większości przypadków człowiek i jego los pośmiertny - był głównym zagadnieniem. Perspektywa nieskończonych reinkarnacji wielu mocno zastanawiała, wielu dziwiła, wielu przerażała. Bramini niekiedy naciągali doktrynę lub dogmatyzowali ją, ściśle wedle tego co wyczytali, zatem następne żywoty uzależniali od tzw. przestrzegania różnych rytuałów i nakazów. Co ascetom i mędrcom się nie spodobało, zatem w znacznej ilości przypadków postanowili zanegować braminizm lub traktować go z mocnym dystansem.
Śramanowie przemieszczali się między miastami i wsiami głosząc swoje nauki, wynikające z bezpośredniego quasi-empirycznego poznania. Byli niekiedy zapraszani przez lokalnych władców lub innych oficjeli.

W takim świecie swoją działalność prowadził jeden z największych znanych reformatorów religijnych, Siddhartha Gautama zwany później Buddą Siakjamunim. Po jego śmierci, z nauk które pozostawił, stworzono doktrynę i dogmaty; a około 500 lat później, czyli w I w. p. n. e. istniało już około 18 różnych szkół buddyzmu, każda miała własne wersje świętych pism.
W pierwszych dekadach po zgonie Buddy, nauki przekazywano ustnie, później zaczęto je spisywać, tradycja utrwaliła się dzięki zapisowi, jak i zaczęła się szybko rozchodzić. Buddyzm jest systemem filozoficznym, z którego powstała religia - szczególnie na terenie Tybetu, gdzie złączył się z lokalnymi kultami animistycznymi oraz z wcześniej istniejącą tradycją Bön.

Sam Budda był postacią historyczną, opowieść o nim ubrano określoną narracją wynikającą zarówno z jego nauczania, jak i z tego - w jaki sposób widzieli go inni. Pozostawione nauki przypisuje się samemu Siakjamuniemu oraz jego uczniom. Cały kanon buddyjski jest bardzo obszerny, powstawał zaś na przestrzeni wieków (Tipitaka, Abhidhammapitaka, Dźataki itp.); doktrynę (coś na jej wzór) wynikającą m.in. z kazań i pouczeń samego Buddy oraz inwencji twórczej interpretatorów, ustalano na soborach buddyjskich - pisano w stylu scholastycznym, quasi-psychologicznym.

Po dziesiątkach setek lat (w XX w.+ w świecie naturalistycznej techniki) powstały również teorie, twierdzące, że Siakjamuni mógł być postacią alegoryczną, jednak podobne twierdzenia odnoszą się do wielu starożytnych postaci; co więcej, czasami już sami Antyczni zaczynali twierdzić tak o niektórych postaciach żyjących kilka setek lat przed nimi samymi - szczególnie o tych, po których ostały się tylko wieści i mity.
W przypadku wielkich reformatorów religijnych, mędrców, mistyków dzieje się tak również dlatego, że historie o nich ubarwiano w różne nieprawdopodobne zdarzenia, głównie dlatego, aby podkreślić rangę samego nauczyciela (często nie zastanawiając się nad ideą przekazu, który zostawił); chociaż zaistnienia tzw. sytuacji nieprawdopodobnych także wykluczyć nie można, trzeba jednak mieć na uwadze to, iż kontynuatorzy, uczniowie posiadali swoje wizje zarówno osoby nauczyciela, jak i otaczającego ich świata.
W Antyku (szczególnie na Dalekim Wschodzie, ale tak naprawdę wszędzie) ważne osoby: mistyków, mędrców, reformatorów uznawano często za samych bogów lub półbogów np. Kryszna, jeden z bohaterów świętego poematu Mahabharaty, awansował do rangi wcielenia (awatarów) boga Wisznu. Nawet samego Siddharthe Gautame, niektórzy Hindusi uważają za inkarnację boga Wisznu – co jest sprzeczne z twierdzeniami buddyzmu.

Buddyzm nie narodził się z boskiego objawienia. Siakjamuni głosił, że człowiek musi dojść do prawdy swoim własnym wysiłkiem - sam tę drogę uskuteczniając był wielkim mistykiem dalekowschodnim, i dlatego na bazie jego działalności powstała filozofia, tradycja, jak i religia.
Opowieść o nim, nie posiada luk, rozpoczyna się w momencie narodzin, chociaż zapewne jest „ubarwiona” - gdy przyszedł na świat jako syn władcy jednego z północnych regionów dzisiejszych Indii-Nepalu, wedle przepowiedni miał zostać, albo wielkim władcą albo wielkim mędrcem - druga opcja nie spodobała się jego ojcu, który to, postanowił odizolować syna od prawdziwego świata, dając mu wszelaki dobrobyt, po pewnym okresie Siddhartha miał jednak zobaczyć prawdziwy świat, i zmienić swój sposób życia; życia, które w jego przypadku, podzieliło się na umowne trzy etapy: przebywania w dostatku w okresie pałacowym, doznania iluminacji i praktyk u ascetów, mędrców oraz ok. 45 lat wędrówek, pielgrzymek i głoszenia nauk - zakończonych śmiercią w wieku ok. 80 lat, między 486 - 480 r. p.n.e., być może z powodu zatrucia i wyczerpania lub jakiejś tropikalnej choroby, być może osiągnął mahasamadhi. Oświeconym mędrcem stał się zapewne mniej więcej w połowie życia.
Jak głosi tradycja, Budda miał osiągnąć zrozumienie i doskonałą obojętność. Wcześniej zrozumiał sens wędrówki istot przez egzystencję, również na poziomie metafizycznym - liczne wcielenia zależne m.in. od wartości moralnej uczynków. Zapoznał się z „mechanizmem” tej wędrówki, po czym głosił swoje nauki, misję apostolską jako kaznodzieja zbierając kilka setek uczniów; ponoć wyznaczając się życzliwością, szlachetnością i przede wszystkim potęgą słowa.

Główną religią istniejącą na terenie Indii był wtedy wielce rozbudowany braminizm, który Siakjamuni odrzucił, wcześniej, po części z niego wyrastając. Jednym z argumentów było to, iż jakakolwiek personifikacja Brahmana (Boga, wszechbytu, tchnienia), ma specyfikę typowo ludzką-umysłową. W świecie ścisłej przyczynowości „ewolucja” (również na meta-poziomie) dokonuje się wedle praw przyczyny i skutku, nie ma zatem miejsca na interwencję „Najwyższego Boga”, gdyż ten świat nie został stworzony przezeń w ludzkim rozumieniu (chociaż jest jego częścią), ponieważ, jeśliby Bóg, mógłby sądzić, że jest bogiem i stworzył istoty żyjące, to także ulega złudzeniu – jak twierdził Budda. (Co np. w chrześcijaństwie tłumaczy się wolną wolą, czyli, wedle logiki - ludzie sami wybrali, aby się w tym świecie na Ziemi m.in. wyzyskiwać, zabijać, okradać i niewolić – wzajemnie).
Siakjamuni twierdził, że bogowie (pomniejsi) też podlegają prawom odradzania i umierania – tak jak ludzie; tylko różnią się „wyższym poziomem życia”, i przebywaniem w „atmosferze rozrzedzonej”, gdzie nie ma nic materialnego i stałego jak np. pokarm. „Ciała” ich więc żyją długo, lecz także umierają i odradzają się gdzie indziej, wedle wartości moralnej czynów.
Siddhartha uważał, że każdy należycie wyćwiczony przez całe życie mnich, może zażywać/dostępować w medytacjach atmosfery bogów, i nawet dużo więcej, jednak nie jest to celem; celem jest przede wszystkim osiągnięcie wewnętrznej harmonii, a na poziomie metafizycznym oraz psychologicznym - wydostanie się z kręgu saṃsāry (czyli głębokiego uwikłania w niezliczone wcielenia); oraz działalność bodhisattwów - na rzecz innych istot żywych. Jest to system dość złożony, pomimo finalnej prostoty.
W jednej z głównych odmian tej filozofii/religii - mahajanie, wyakcentowano wyraźnie świętych, bodhisattwów - jako istoty, na które można liczyć, zwracając się do nich m.in. gdy chcemy wyzwolić się z kręgu wcieleń. Natomiast Budda rytuały i ofiary, tak rozbudowane w braminizmie, potępiał jako szkodliwe dla ludzi. Gautama przyznawał pewien stopień sensu realności braminizmowi i rozbudowanej mitologii z nim związanej, uznając, że stanowią reminiscencje z dalekich poprzednich żywotów w innych postaciach, w czasach niemal - jak można dziś to nazwać - „fantastycznych”.
Indolog prof. Anthony Kennedy Warder (człowiek, który zajmował się całe życie pismami buddyjskimi) twierdził, że Siakjamuni – jak sam uważał - miał kiedyś, niedawno - sam żyć w postaci „bogów – istot nieuwikłanych” oraz twierdził, że zasadniczo „bogowie, istoty boskie” nie różnią się od ludzi w potencjale mocy twórczej. Jest to jednym i tym samym, tylko na „różnych poziomach materii”.

Celem nauk buddyjskim jest stan „mitycznej” nirwany, który nie jest nicością, tylko brakiem lgnięcia i uwarunkowania wobec przemijających zjawisk na tym świecie, zjawisk związanych głównie z cielesnym światem - przejawy umysłu wynikają z cielesności/nauczoności.
Zatem trzeba ubrać pojęcia w słowne koncepcje, symbole, schematy, ponieważ umysł-intelekt jest jedynym narzędziem jakim dysponuje ssak homo sapiens. Uczucia, spostrzeżenia, wyobrażenia związane są z cielesnością i pamięcią. Wszystkie słowa odnoszą się do zmiennego świata zjawisk.

Czysta świadomość – bez treści (przywiązania), w cielesnym świecie nie jest czymś pożądanym, ani przydatnym; zasadniczo - nie jest w ogóle osiągalna, ponieważ zawsze „coś” się jawi naoczności, czy to zewnętrznej, czy to wewnętrznej. Jest ona więc częścią pamięci.
„Wieczność”, czyli „wszystko” naraz z „wszystkich” perspektyw (w czasoprzestrzeni) - i tak jest, była i będzie. A gdzieś w początkach, z perspektywy metagalaktycznej - „wszystko” było Jednią faktyczną.
Na Dalekim Wschodzie niektórzy - nieliczni święci, jogini znajdują się niekiedy w stanie samādhi - ciągle i nieprzerwanie, wyłącza ich to z życia codziennego, czasami całkowicie. Umysł ludzki - post aposteriori - nazywa to stanem wiecznej transcendentnej szczęśliwości. Ale to tylko nazwa.

Stare buddyjskie teksty, nirwaną określają m.in. „zgaśnięcie” z „pozostałościami”, czyli „okoliczność”, gdy duch będąc w ciele, przestaje być uwikłany w proces przyczyny i skutku - karmana; pierwsze przedśmiertne (za życia), a drugie po śmierci ciała fizycznego. Zatem taki człowiek, za życia jest pogrążony w głębokich stanach medytacyjnych (transowych), a po śmierci….
Na Dalekim Wschodzie, w tej monumentalnej kulturze, rozegzaltowanie sacrum zawsze sprzyjało temu, aby ludność uznawała za świętych wielu joginów i mistyków, do których się również zwracano, tworząc aszramy, następnie niekiedy sanktuaria, czy quasi-kapliczki; zazwyczaj robili to albo bezpośredni uczniowie albo wyznawcy, albo ogół społeczny, ponieważ wokół „takowych” osób, istniała za życia otoczka niezwykłości.

W przypadku założyciela buddyzmu – Siakjamuniego, stworzono rozbudowaną religię w oparciu o jego przekaz. Faktyczny buddyzm indyjski w kilka, a później w kilka setek lat po śmierci Buddy, istniał praktycznie tylko na terenie klasztorów. Poniekąd ironią losu stało się to - czego Gautama unikał tzn. „na zewnątrz” wśród ludności, doktryna była oderwana od rzeczywistej filozofii, wśród gminu, na przestrzeni dekad, stuleci zlepiła się z wierzeniami braministycznymi, hinduistycznymi. Buddowie, bodhisattwowie - zaczęli zatem przypominać bóstwa bramińskie, po czym zaczęto ich wprost włączać do panteonu lokalnych bogów i półbogów.

Wedle tradycji od razu bo zgonie Siddharthy zwołano zgromadzenie, aby ustalić nauki, pewnego rodzaju kanon, następnie powstawały pierwsze buddyjskie gminy (chociaż zaczęły istnieć już za jego życia). Natomiast sto lat później zaistniała pierwsza większa afera, gdy w jednym ze znaczniejszych zgromadzeń w Vaiśālī, mnisi zaczęli przyjmować złoto i srebro od kupców - w regule istniał nakaz, iż wstępując do zgromadzenia, człowiek staje się osobą na wzór bezdomnej - zadenuncjował ich pewien asceta.
Zgromadzenia były wolne od pompatycznych obrzędów braministycznych, Budda wszak przekazywał, że jest to filozofia wewnętrzna, nie-związana z ceremoniami zewnętrznymi.
Od dość wczesnego okresu funkcjonowania buddyzm stawał się czymś na wzór religii - np. wśród mas ludności zaistniał kult relikwii pozostawionych po osobach, które uznawano za święte - były to „pozostałości” po joginach, buddach np. koraliki, prochy itp.
Tymczasem żaden buddyjski mnich nie zwracał się do Buddy, jako do bóstwa, ponieważ osiągnął on nirwanę, zatem nie było się do kogo zwracać. Chodziło o podążanie drogą, którą wyznaczył główny nauczyciel, reformator; przed śmiercią Gautama pouczał najbliższych uczniów - że teraz „nauczycielem” będzie jego „nauka, filozofia”.

Buddyzm jako religia - zaistniał w wielu rozgałęzieniach, rozrastając się niezmiernie. Nauki te „zlepiły się” z wszelakimi wyznaniami i systemami – m.in. z tantryczną (magiczną) wadżrajaną, jako jedną z wielu ścieżek; mantrajana, w której używa się tzw. mantr, powstała ok. 400 lat po klasycznej mahajanie (I w. p.n.e.); z kolei w innej „skrajności” - całkowicie odmitologizowana filozofia Zen, powstała w Chinach (Japonii).
W tybecie zaistniał buddyzm tybetański, bardzo rozbudowany, mający liczne odmiany - np. Dzogczen zainicjowany przez Garabe Dordże w II w p.n.e

Rewolucja duchowo-naukowa roku VI p. n. e. zbierała ogromne plony w wiekach następnych, w Indiach nie tylko na poziomie filozoficzno-religijnym np. filozof (fizyk), uczony Acharya Kanāda był pierwszym znanym twórcą teorii quasi-atomistycznej, zaproponował nonteistyczny model - nie wiadomo kiedy żył dokładnie, jednak, gdy przyjmiemy, że ok. VI-V w. co jest najbardziej prawdopodobne, to mniej więcej równolegle do niego żył Anaksagoras, a trochę później Demokryt, których koncepcje były trafniejsze.

Natomiast pierwsze znane i faktyczne kontakty świata helleńskiego z indyjskim, zaistniały w okresie panowania Aleksandra Wielkiego (koniec IV w. p.n.e.), gdy wyprawił się on na wojnę aż do Indii. Wtedy to Hellenowie pierwszy raz zetknęli się z joginami, których nazwali gymnosofistami. Żołnierz Aleksandra, filozof i malarz Pyrron z Elidy (którego obrazy można było oglądać, jeszcze w IV w.), wróciwszy, przyjął sposób myślenia na wzór quasi-buddyjski oraz założył szkołę filozoficzną. Stał się także jednym z ważniejszych filozofów epoki. We własnym mieście Elidzie, tak go szanowano, że uczyniono wyższym kapłanem i na zgromadzeniu ludowym zwolniono z płacenia podatków.
Pyrron przed niczym się nie chronił i niczemu nie ustępował, wyrwał się z sofistycznych dysput, żył niby bóg, ludziom wskazując drogę – tak go widziano. Z Hellenów miał cytować tylko Homera i Demokryta. Dożył sędziwych ok. 90 lat.
Helleński sceptycyzm narodził się twierdzeń o ciągłej zmienności i iluzoryczności świata. Wszystko wszak jest złączone współzależnościami; wszystko co się jawi - ludzie starają się objąć myślami, tworząc kolejne schematy. Ilu ludzi tyle twierdzeń, zatem nie da się logicznie dowieść czegoś stałego. Dlatego też, sceptycy przedkładali postrzeganie zmysłowe ponad myślowo-schematyczne, gdyż każdy sąd, można obalić innym sądem. Logika ta, kończyła się zawsze na tym, że nie kwestionowali oni widzenia, naoczności, lecz twierdzili, że nie wiedzą, jak dochodzi do skutku widzenia. Przemieszczali się nieustannie między świadomością JA, a świadomością świadka.

Było to iście heraklitejskie widzenie świata. Mistyk Heraklit z Efezu, jeden z bardziej krnąbrnych wśród mędrców, twierdził, że ludzie na ogół są chciwi i pazerni, Prawdy poznać nie chcę, nawet o sobie samym. W rozważaniach o rzeczach niewidzialnych, uszy i oczy są złymi świadkami ludziom, którzy mają barbarzyńskie dusze. Zatem niektórzy są dobrzy z urodzenia inni najzwyczajniej źli i nie do naprawienia, dla niektórych nie ma więc ratunku, ponieważ nie jest tak do końca, że okoliczności kształtują ludzi. Dusza może być wzniosła z urodzenia albo bliższa zwierzęciu - w postrzeganiu rzeczywistości. Wiek także nie musi grać w tym roli, niektórzy niczego się nie są w stanie nauczyć. Gardzący tłumem Heraklit mówił często zagadkami. Uważał, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mędrcem. Jeszcze sto, dwieście lat po jego śmierci, dzieła, które pozostawił istniały w obiegu, później zaginęły.

VI w. p.n.e. był w świecie helleńskim okresem uczonych, mędrców, mistyków - żył wtedy Pitagoras, Epimenides z Krety, Ksenofanes, Parmenides i wielu innych.
Jak mi się zdaje, wielu z nich posiadało ogromnie rozbudowaną intuicję na granicy metaforycznego jasnowidzenia - lecz nie będącą jasnowidzeniem (chociaż, może niektórzy byli) tylko ogromnie rozbudowaną intuicją i przejrzystą logiką, jak górskie źródło.

Większość z Wielkich tamtego okresu, rozważało także naturę systemu społecznego - który ewentualnie może być najlepszy dla ludzkości. Robił to Pitagoras, tworząc swoje ugrupowanie filozoficzno-religijne. Rozważania takie prowadził Platon, a później Arystoteles. Rozważało wielu, zachowało się niewiele.
Na Dalekim Wschodzie Siddhartha Gautama także miał swoje zdanie na ten temat – prawdopodobnie pochodzące z mistycznych reminiscencji. Według Buddy, idealnym społeczeństwem miał być - doskonały ustrój z zamierzchłej (mitycznej, baśniowej) przeszłości. Bez klas, bez braminów i bez władcy. Radą państwa miało być powszechne zgromadzenie ludowe. Żywiono się wyłącznie roślinami, przemoc nie istniała, przemocy zasadniczo nie znano. Społeczeństwo istniało więc w pewnego rodzaju niewinności.
Budda uważał, że dobrą przyszłość może zapewnić jedynie moralny kodeks etyczny, przestrzegany bezwzględnie przez wszystkich. W przyszłości terminy jak bramin, kszatrija, śramana mają być tylko synonimami i oznaczać ludzi z wyniosłymi celami moralnymi. A wprowadzić mają to kolejni Buddowie (lub Budda Maitreja) - tak wyobrażał sobie to Siddhartha w VI w. p.n.e.

Mnisi buddyjscy żyją w większości wedle określonych zasad moralnych. Głównym ich celem, jest wyzwolenie siebie samych oraz wszystkich istot żywych z cierpienia, powodowanego - jak uważają - nieustającymi pragnieniami. Wydaje się być to wzniosłą utopią (szczególnie w XXI w.). Niekiedy wielu zaawansowanych w naukach nauczycieli buddyjskich, jak i dalekowschodnich joginów, potrafi „wyzwolić siebie samych”, po czym wracają „metaforycznie” jako bodhisattwowie. Niektórzy potrafią za życia osiągnąć stan mahasamadhi, po tym jak całe życie przebywają w pogłębionych stanach medytacyjnych. Czasem, któryś z nich – z sobie znanych powodów – potrafi zamanifestować to publicznie, gdy w sile wieku (40-50 lat) opuszcza duszą na stałe ciało, w parę minut, siedząc lub swobodnie leżąc w towarzystwie grupki akolitów, zatrzymując procesy życiowy w biologicznym ciele (co parę razy pozwolono nagrać zachodnim dziennikarzom).
Czasem rytuał „ofiary” następuje w innych okolicznościach np. przywódca duchowy wietnamskich buddystów mahajany - Thích Quảng Ðức, postanowił dokonać w roku 1963 publicznego samospalenia, podczas którego nawet nie drgnął (jak można przypuszczać osiągając - mahasamadhi), w proteście przeciwko prześladowaniu buddystów (będących większością) przez lokalnego watażkę, obsadzonego przez Amerykanów na urząd prezydenta, Ngô Đình Diệma (którego, z resztą, później wywiad obalił, gdy wymknął się spod kontroli). Był to typowy opór bierny, gdyż buddyści nie są zdolni do jakiejkolwiek agresji - w proteście przeciwko śmierci kilku osób, w tym dzieci, podczas demonstracji buddyjskiej - po wcześniejszym upewnieniu się, że działanie zostanie „zauważone” przez „świat”. Zatem postępowanie Thích Quảng Ðứca było prawdziwie chrześcijańskie.

Obok Buddy i Platona - w tym przypadku - całkowicie centralną postacią jest Chrystus, szczególnie, że nauki, które pozostawił zbudowały znaczną część świata oraz lata liczymy umownie od jego urodzenia, prawie na całym globie.
Życie Nazarejczyka zaistniało w czasach początków Cesarstwa Rzymskiego, zatem warto także zobaczyć go – a może przede wszystkim - oczami Rzymianina, obywatela rzymskiego żyjącego w czasie panowania Oktawiana Augusta i Tyberiusza, w początkach tzw. Pax Romana – okresie stabilizacji ogromnego państwa.
Na terenie prowincji Judei, Syrii, Egiptu (głównie Judei) Jezus działał jako wędrowny nauczyciel - na bazie jego przekazu powstała religia, która stała się w IV w. głównym kultem Imperium Rzymskiego. Wystąpił schemat - działalność nauczyciela, jego bezpośrednich uczniów, kontynuatorów, po pewnym czasie spisanie lub stworzenie pism na bazie przekazów ustnych, finalnie powstanie systemu religijnego.
I w. był epoką post-hellenistyczną, charakteryzowała się tym, że mieszało się wiele nurtów religijno-filozoficznych, wśród lokalnych wyznań na Bliskim Wschodzie prym wiodła religia helleńsko-rzymska i egipska oraz wśród ludności żydowskiej - ich własna.
Jezus wywodząc się poniekąd z religii i kultury żydowskiej (a bardziej helleńsko-egipsko-żydowskiej) - odrzucił ją, wygłaszając swoje własne nauki. Opierają się one na pewnego rodzaju uniwersalizmie, nie odrzucaniu nikogo, nie różnicowaniu ludzi, zwracaniu się w kierunku najsłabszych, głoszeniu miłości bliźniego.
Bóg był jeden i ten sam dla Hellenów, Rzymian, Partów, Syryjczyków, Egipcjan, Jonów, Karów, Galów, Sarmatów, Celtów, Arabów, Aramejczyków, Żydów itp. Chrystus wyznawców mamona przeganiał.
Gdyby Rzymianin zobaczył skuteczność jego działań, mógłby go nazwać z całą pewnością - większym od Asklepiosa w uzdrawianiu i od Hipokratesa w leczeniu.
W tamtych czasach kobiety nie miały powszechnie zbyt wielu praw (faktycznie do XX w.); przez Jezusa zostały wywyższone i postawione nawet ponad najbliższym gronem uczniów, m.in. Maria z Magdali, Joanna, Zuzanna, których był przez pewien czas utrzymankiem. Marię z Magdali miał - według tradycji – uratować, oczyścić i uzdrowić.

W idach chrześcijańskich - w wyraźny sposób Eros, Agape i Caritas stały się jednością. Maria z Magdali z pewnością miała do swojego nauczyciela stosunek zarówno fascynacji, jak i miłości - pożądanie czyli, pragnienie i fascynację oraz wdzięczność. Później przerodzone w bezinteresowną i nieegoistyczną miłość, nie zaspokajającą wyłącznie potrzeb „Ego” - tego ją zapewne nauczył.
Eros i Caritas to dwa przejawy - tego samego.

Codziennie odnawiający się Eros jest również siłą twórczą. W świecie helleńskim prowadzono nad tym tematem długie dyskusje i rozważania.
Jedną z platońskich przekazicielek wiedzy dotyczącej owego zagadnienia, była Diotyma, którą Platon umieścił w Uczcie. Miała być ponoć nauczycielką Sokratesa, lecz zapewne była w jakiś sposób związana z Platonem, nie z Sokratesem. Być może była jego nauczycielką, może przyjaciółką, może kochanką. Zapewne Hellen, chciał ją tak ukazać, wsadzając jej w usta, własne poglądy. Nie można jednak wykluczyć tego, że mu je przekazała w jakiejś formie.

Człowiek zbudowany jest ze wspomnień, głównym jest - wspomnienie o własnym „Ja”. Chrystus zapomniał o sobie samym, i uważał, że najwięcej dają ci, którzy o sobie samym zapominają. Idee te to niedościgniony wzór.

Wszyscy trzej - Budda, Platon, Chrystus rozróżnili wyraźnie dwa rodzaje „Ja” – „cielesne Ja” i „duchowe Ja”. Platon i Budda mówili wprost o metempsychozie – wędrówce „duchowego Ja” po śmierci ciała fizycznego. Jest jeszcze „Ja umysłowe” posiadające liczne wymagania, cele i namiętności – chóry codziennych głosów wewnętrznych (będące częścią dwóch powyższych).

Budda i Chrystus nie byli politykami tylko wędrownymi nauczycielami; chociaż Siakjamuni posiadał ku temu możliwości - miał pałac i własną armię, z czego zrezygnował.
Z kolei platońska polityka wynikała z powszechnego etosu obywatelsko-politycznego u Hellenów. Platon chciał naprawić świat swoimi koncepcjami, posiadał również mocno spekulatywny-logiczny umysł, co pozwoliło mu wywrzeć ogromny wpływ na przyszłe myśli w Dziejach. Wiedział, że na poziomie większej zbiorowości, nie da się zrobić nic docześnie, nie uczestnicząc w polityce.

W XXI w. materialistyczna nauka, technika, materialistyczne systemy społeczno-polityczne prowadzą ludzkość w kierunku ponownego u-zwierzęcania; dominacja materializmu wprowadza ludzi w stan wegetatywno-lunatyczny - tworzy z ludzi hodowlę. Maszyna to tylko zbiór reakcji na bodźce zewnętrzne - nie posiadająca inicjatywny, nic ponad odgórnie zaaplikowany program.