Antystenes by się skonfundował.
30.11.2023
Podłożem wielkich starożytnych religii Egiptu, Mezopotamii, Indii (później świata helleńsko-rzymskiego) były zaadoptowane kulty (quasi)animistyczne.
Zasadniczo przed rozpoczęciem ery chrześcijańskiej – definiowanej jako szeroko pojęta Kultura – wszędzie, od Europy, przez Bliski Wschód, (dzisiejszą) Rosję, Mongolię, Chiny, Indie, Australię, Amerykę Północną i Południową, Afrykę – ludzie wyznawali różne rodzaje quasi-animizmu, które na przestrzeni stuleci funkcjonowały jako podłoża postrzegania rzeczywistości wśród ludności zamieszkujących każdy zakątek planety.
Jednak, co trzeba podkreślić, ciężko jednoznacznie zdefiniować czym jest animizm; jak i również czym są - politeizm, monoteizm, henoteizm, ponieważ są to tylko słowa, a każda z religii jest połączeniem wielu - każda zawiera w sobie inne.
Oficjalnie politeizm i animizm już praktycznie nie istnieją, szczególnie w czasach opanowanych przez naturalistyczną technikę; lecz nawet, gdy coś jest wyparte z „głównego obiegu” nie znaczy, że tego nie ma - zmieniło tylko nazwę, a swoje fragmenty inkorporowało do religii innych.
Podając chociażby taki prosty przykład - monoteizm chrześcijański jest tak naprawdę w dużej części politeizmem, gdyż przyjmuje się istnienie całego panteonu świętych. Chrześcijaństwo zawiera w sobie fragmenty zarówno religii judaistycznej, jak i politeistycznej helleńskiej.
Judaizm zaś jest „twórczą, literacką” kalką religii, które funkcjonowały przed nim oraz religią lokalną, gdyż stworzyli ją Żydzi dla ludności żydowskiej.
Natomiast teologowie wczesnochrześcijańscy stworzyli religię bazując na przesłaniu i działalności Chrystusa, bez ich „inwencji twórczej”, przesłanie chrystusowe zostałoby zapomniane. Idee te, istniejąc przez wieki dotarły z IV do XXI wieku - czyli do okresu naturalistycznego, gdzie obok starożytnych religii funkcjonuje najnowsza technologia.
XXI wiek jest okresem stricte naturalistycznym. Kapitalizm i globalna cyfryzacja nie zmieniły wiele, w takim znaczeniu, że ssak homo sapiens zachowuje się identycznie jak kilka tysięcy lat temu - na samej górze drabiny łańcucha pokarmowego stoją najsprytniejsi, najliczniejsi, i bardzo często najbezwzględniejsi; rządzą więc wielkie pieniądze, bankierzy, korporacje, czyli przeróżne fakcje.
Demokracja powszechna, czyli wytwór XX wieku – podobno - jest najlepszym z dotychczas wymyślonych systemów; faktycznie jest w znacznej większości licytacją stołków, przemocą liczby i ścieraniem się wielu jawnych mniej lub bardziej wpływów. A nad tym wszystkim zawsze „ktoś” lub „coś” stać musi. Stoją więc wielkie międzynarodowe podmioty finansowe i zmilitaryzowane mocarstwa oraz ich służby.
Najbliżej prawdy jest jednak to, że (faktycznie) na samej górze - nie ma nikogo. Nikt tym przepływem nie steruje, wszyscy są mimowolnymi trybikami z których silniejsze, przebieglejsze i sprytniejsze wyrywają więcej, uzależniając od siebie słabszych - a później pasożytując na nich.
(Wspólnoty zwane narodami, szczególnie w Europie, muszą skutecznie partycypować w tym wyścigu, nie dając się molochom finansowym).
Demokracja jest ustrojem młodym, nie wszędzie się sprawdzającym, lecz gdy społeczeństwo, które w niej uczestniczy jest świadome - ma ona w potencjale bycie systemem bardzo dobrym.
Systemem młodym chociażby dlatego, że antyczna demokracja ateńska (czyli pra-wzór), miała specyfikę inną, elitarną. Partycypować w niej mogli tylko obywatele Aten, od strony ojca i matki, tylko mężczyźni, którzy w większości posiadali własność; była to demokracja bezpośrednia, przeznaczona tylko dla obywateli, rdzennych ateńczyków, oparta na licznych referendach.
Nowoczesna XX wieczna demokracja powszechna działa różnie, ponieważ ludność każdego regionu ma inny charakter i inna specyfikę, inną gospodarkę oraz inne potrzeby na poziomie całych zbiorowości.
Adolf Hitler wygrał w Niemczech w demokratycznych wyborach, po czym postanowił z reszty Europy (świata) zrobić niemieckich niewolników (mogło mu się to udać).
Bolszewicy i komuniści w post-carskiej Rosji także byli większością (po 1917), w dwa lata owładnęli prostym, najczęściej niepiśmiennym ludem; degenerując kraj doszczętnie stworzyli homo sovieticusa.
Obecnie, patrząc globalnie technologia idzie cały czas do przodu, a ludzie tak jak i byli, tak cały czas są drapieżnikami rozumnymi.
Wielkie teologie od początku swojego zaistnienia, wkomponowały się płynnie w ludzkie funkcjonowanie na tej planecie. Tymczasem - to co nazywam - analogią ontologiczną (czyli to, co jest spoiwem łączenia się we wspólnoty - gromady ludzkie, od czasów najdawniejszych), swój początek miało na poziomie animizmu, dopiero później zaistniały tzw. nakładki kulturowe, religijne etc.
Kultura - świat europejski narodził się z Antycznej Hellady, gdzie Homer z Hezjodem przedstawili/stworzyli/ukazali ludziom - bogów, przenosząc zbiory pieśni, podań do zbiorowej świadomości. Następnie wielcy mędrcy/uczeni stworzyli naukowy, odmitologizowany sposób myślenia. Jednak pomimo zaistnienia naturalistycznej wizji świata, podkład animistyczny (który, można tak nazwać) wciąż istnieje.
Żywym sacrum w przypadku Hellenów były m.in. wyrocznie, wieszczki, poetki, poeci, rapsodowie - przez które bóstwa przemawiały. Traktowano to często dosłownie np. uznawano niekiedy, że Apollin przemawiał przez Pytię. Z perspektywy naturalistycznej był to irracjonalizm, albo bardziej - jak można dziś to określić - antyczny politeizm stosowany. A skąd się wziął Apollo? Ostał się z przekazów, z czasów archaicznych. Apollon Delficki cieszył się czcią w całej Helladzie i poza nią. Ofiary, stawianie świątyń, kult bogów, bohaterów, duchów był tradycją. Antyczni czcili boga swoich ojców i do niego po radę się udawali. Było to także ustanowione prawnie.
Pomimo, iż bogowie zostali zakwestionowani już przez pierwszych filozofów przedsokratejskich (VI w. p.n.e.) czynnie istnieli do samego końca antyku; zaś później zaistniało chrześcijaństwo.
W zasadzie to świat bogów, bohaterów, duchów, mistyki, cudów istniał zawsze, a pierwsze jeszcze raczkujące przejawy zaistniały wraz z wynalezieniem rolnictwa w okresie neolitycznym, czyli w czasach wczesnego animizmu. Z kolei sami bogowie pojawili się w podaniach ustnych, a później w literaturze - poprzez literaturę (czyli pismo i pamięć) ludzie uznają się sami w swoim jestestwie.
W helleńskim kręgu kulturowym świat racjonalny, naturalistyczny i logiczny był bardzo blisko świata irracjonalnego, mistycznego, w którym bardzo żywa była afirmacja sacrum. Działo się to pomimo faktu, że wielcy racjonaliści często usilnie starali się wziąć żywe sacrum w nawias - dystansowali się od niego, nie wierzyli w bogów; lub tradycja ta, będąca częścią państwowości, nie podlegała większemu zastanowniu z ich strony, byli jednak i tacy, którzy się nad jej faktycznym sensem dogłębnie zastanawiali.
Chociażby żyjący w czasach schyłku potęgi Aten, o pokolenie starszy od Platona – Antystenes (gdy Platon się rodził, Antystenes walczył pod Tanagrą, i w innych potyczkach podczas wojny peloponeskiej). Był logikiem, etykiem, interpretatorem świętych podań helleńskich w sposób symboliczny. Napisał około 60 dzieł, z czego zachowało się niepełne jedno. Był uczniem Sokratesa, cynikiem dogryzającym wielu m.in. Platonowi - uważał go za człowieka z ogromnym ego; jak przekazują podania, widząc raz na pochodzie kroczącego na przedzie orszaku konia, miał powiedzieć do Platona, że wygląda jak ten dumnie kroczący koń. Antystenes był wielkim krytykiem ateńskiej demokracji, chociaż zapewne wpływ na to miał fakt, że sam nie mógł w niej partycypować, ponieważ tylko jego ojciec był rodowitym Ateńczykiem, matka zaś pochodziła z Tracji lub Azji Mniejszej, być może ongiś była niewolnicą; jednak zręcznie to komentował - ripostując, że sama Matka Bogów była Frygijką (Kybele). Słysząc człowieka chwalącego rozwiązłość, miał powiedzieć dzieci moich wrogów niech będą rozwiązłe. Ateńczykom zarzucał pychę. Podobno jedynie Sokrates potrafił go „ustawić”, np. gdy cynik pokazywał ostentacyjnie dziury w swoim płaszczu, Sokrat miał powiedzieć przez dziury w twoim płaszczu prześwieca twoja próżność. Wszystkie te prowokacje moralne, etyczne, logiczne miały przede wszystkim pobudzać ludzi do myślenia, co uskuteczniało wielu uczniów Sokratesa.
Antystenes był przede wszystkim etykiem, ponoć ujmującym w obcowaniu z ludźmi i opanowanym we wszystkich sprawach. Był racjonalistą pogardzającym misteriami. Uważał, że państwa giną ponieważ przy wyborze zarządców, dowódców, władców - nie potrafią odróżniać ludzi złych od dobrych. Twierdził, że dla mędrca nic nie jest obce i nic nie jest niemożliwe. Notatki trzeba mieć w duszy. Sprzymierzeńcami należy czynić ludzi dzielnych, a zarazem sprawiedliwych. Sprawiedliwych zaś trzeba wyżej cenić niż krewnych. Wiedza jest twierdzą najpewniejszą, której nie można zburzyć, ani wziąć podstępem.
Hellen m.in. badał mity i religię własnego państwa, był więc jednym z prekursorów religioznawstwa (chociaż ciężko to zdefiniować) oraz krytykiem absurdów. W Helladzie żyło bardzo dużo osób myślących podobnie jak on (myślących jak my dzisiaj, całkowicie współcześnie, dlatego z tej kultury wywodzi się dziedzictwo europejskie).
Po okresie wojny peloponeskiej, której finalny bezsens odczuło na sobie wielu Antycznych, powstała w Helladzie zdemokratyzowana warstwa osób uznających człowieczeństwo za centrum postrzegania rzeczywistości - przyznawała ona pełną godność każdemu człowiekowi. Pozbawiony pomocy i cierpiący, nawet niedawny agresor, także okazywał się człowiekiem. Zabraniano zemsty na wrogach. Zarządcy zaczęli zdawać sobie sprawę, iż lepiej ludzi zdobywać filantropią niż siłą. W wielu przypadkach moralność wzięła górę nad korzyścią. Błahość i bliskość śmierci odcisnęła jednoznacznie piętno na Hellenach. Nastąpił wtedy również w umysłach wielu kryzys religijny, jednak nikt nie pomyślał o tym, aby porzucić tradycję.
Bogowie istnieli nadal, istnieli i oddziaływali. Ludność niezmiennie wyznawała ród nieśmiertelnych bogów, istniejący zawsze - Dzeusa, możną Herę, sowiooką Atenę, Apollina, strzałami rozradowaną Artemidę, Afrodytę wabiącą wzrokiem, jaśniejącą Selene, Heliosa itd. o których bytności miały opowiedzieć pieśniarzowi Hezjodowi Muzy w tańczącym chórze. Natomiast Homer – jak uważano - Helladę wychował i wykształcił, zalecano więc wciąż go czytać, interpretować i odkrywać nowe rzeczy; robiono to do samego końca antyku.
Zagadkowa bytność pośmiertna nie jawiła się jako coś zachęcającego, w Hadesie wszak otumanione duchy błąkały się bezwiednie, a jeszcze niższy Tartar był czymś najgorszym co można sobie wyobrazić.
Natomiast Platon (idący m.in. za pitagorejczykami) przedstawił ludziom metempsychozę - czyli zaświaty w inny sposób. Uczynił to w celach dydaktycznych, posłużył się mitologią wyznawaną przez Hellenów. Metafizyka platońska była (jest) nierozerwalną częścią Kultury, z kolei logika wywodu, którą uczony uskuteczniał, była przede wszystkim racjonalistyczna.
Po śmierci, Mojra Lachesis (lub ktoś inny) miała podczas oczekiwań na ponowne narodziny, dawać duszom wybór kolejnego losu. Bóg nie był w to wmieszany, ponieważ los był czasami tragiczny i zły, a Bóg do zła nie dąży. Wieczna, poruszająca sama przez się dusza, uwikłana w świat, sama odpowiedzialna jest za własne wybory. Zatem, w pewnej ilości przypadków, dusza sama ma wybierać los; lub znosić owoce swoich poprzednich działań, wedle wytycznych jakie zostaną jej przydzielone. Platon uważał, że nawet człowiek mądry nie może wybrać sobie losu, bo w tym wszystkim duże znaczenie ma przypadek.
Przydzielaczka żywota często rozrzuca losy na chybił trafił - każdy przyjmuje adekwatny do wylosowanego. Szczególnie, gdy dusze za życia nie były świadome, ani zanadto rozwinięte – decydowano wtedy za nie.
Z resztą Platon niebiosom przypisywał również chłodny podstęp i kuszenie naiwnych. Ten kto wybiera lekkomyślnie ulega chciwości i żądzom. Jednak uczony twierdził przede wszystkim, że przy wyborze dusze kierują się swoimi poprzednimi doświadczeniami. Aby być zrozumiałym powszechnie, powoływał się także na postacie mityczne np. Ajaks, wojownik spod Troi, nie chciał być już człowiekiem, obraził się, gdyż nie przydzielono mu zbroi Achillesa. Orfeusz miał w następnym żywocie zechcieć być łabędziem i pięknie śpiewać, ponieważ – jak uważano - łabędź przed śmiercią pięknie śpiewa, wolał więc przyjść na świat z ptasiego jaja niż z kobiety, ponieważ został rozszarpany przez Menady. Z kolei Atalanta biegała szybciej od mężczyzn, zatem wiedziona ambicją zechciała biegać w kolejnym żywocie na bieżni. Agamemnon pamiętając o Klitajmestrze i Ajgistosie oraz własnej skrytobójczej śmierci, wolał być w następnym życiu orłem i sobie latać.
Zaś mądra dusza Odysa wybrać miała spokojne, zwyczajne życie dające rozwój intelektualny, zamiast złudnej kariery politycznej i uwikłania w wojny, z życia poprzedniego. Uznając zwyczajne życie za lepsze od rozpolitykowania i władania.
Platon tworząc takie historie - czasami tragiczne, czasami zabawne, przekazywał pewne prawdy i teorie. W metafizyce, którą reprezentował przedstawiał zarówno determinizm, jak i indeterminizm, a opowieści wyjmował często z mitów, historii, kultury.
Warto przytoczyć jeszcze przypadek Achillesa, którego Odys spotkał w zaświatach, przypadek zawarty w Odysei Homera.
Pieśń XI (u zmarłych Nekyja) (przekład: Lucjan Siemieński, 1873)
Owóż duch Ajakidy od razu oblicze,
Poznał moje i taką powitał mię mową:
− Laertiado Odysie! O zuchwała głowo!
Na jakiż czyn się zrywasz, większy niźli wszystko,
Coś zrobił! Po co wszedłeś w to zmarłych siedlisko,
Gdzie z ludzi tylko cienie mdławe i bezwiedne?
Tak mówił, jam mu słowo posłał odpowiedne:
− O Achillu! Ty chwało i ozdobo nasza!
Przyszedłem tutaj gwoli wieszcza Tejresjasza,
By wróżył, czy rodzinną Itakę zobaczę!
Dotąd bowiem wciąż życie pędziłem tułacze,
I nogą nie postawszy w Achai ni w domu.
Lecz z twym szczęściem, Achillu, czy można się komu,
Równać z nas? Jak bóg czczony byłeś ty na ziemi,
A dziś, będąc w Hadesie, trzęsiesz umarłemi;
Przeto nie masz ty czego na swój zgon narzekać.
−Rzekłem; on z odpowiedzią nie dał na się czekać:
− Odysie! Ty chcesz w śmierci znaleźć mi pociechę?
Walałbym do dzierżawcy iść pod biedną strzechę,
Na parobka, i w roli grzebać z ciężkim znojem,
Niż tu panować nad tym cieniów marnych rojem!
Widzimy zatem, jak mityczny heros-półbóg, bohater spod Troi, największy znany wojownik, niesiony żądzą chwały i sławy, o które walczył za życia, po śmierci nie chce przebywać w Hadesie, woli żyć z powrotem na Ziemi, nawet jako zwyczajny parobek. Złudne odczucie, które reprezentował za życia, nie jest dla niego pocieszeniem po śmierci. (Postępowanie Achillesa było przeciwieństwem życia Hektora - prawego człowieka wielkiego honoru, walczącego za ojczyznę, lecz śmiertelnika nie mającego szans w walce z owładniętym gniewem i chęcią zemsty półbogiem – którego, z reszta także los dosięgnął).
Mity (jak można przyjąć) charakteryzują się wieloznaczeniowością, a Hellenowie interpretowali je różnie, czasem dosłownie, czasem starali się z nich wyciągnąć coś więcej, czasem je lekceważyli. Antyczni Grecy zakwestionowali bogów, co się ówcześnie nigdzie nie zdarzyło na tak dużą i jawną skalę; szczególnie po okresie wojen wewnętrznych uważano, że światem rządzi niewiedza, tragizm, Fatum i Ananke; lecz zawsze niezmiernie szanowano heroiczną postawę, mającą swoje pierwsze odzwierciedlenie w kulturze poprzez poezję tyrtejską. Hellenowie strzegli swojej niepodległości, aż do czasów Aleksandra Wielkiego i później Rzymu, którym militarnie ulegli.
W Helladzie ukształtowało się także swoiste połączenie nauki i religii. Teologia platońska, czy neoplatońska była intelektualna i rozbudowana, dociekająca - zastanawiali się nad nią uczeni, zwyczajnych obywateli nie zajmowały te zagadnienia.
Później przyszło chrześcijaństwo, w którym Chrystus powiedział po prostu m.in. że „Bóg jest miłością” (1 List św. Jana), „Bóg jest światłem” i przedstawił inne wielkie idee, dając pewne nowe jakości. Kilka wieków później ludzie stworzyli potężna i wielopiętrową doktrynę religijną wyprowadzoną z nauczania Chrystusa (ale tylko w pewnej części).
Zarówno Platon, jak i później Chrystus stali się głównymi osobami znanego świata.
Wcześniej w mitach helleńskich różne (czasami wielkie) motywy były przedstawiane w sposób bardziej symboliczny, często brutalny, tragiczny i smutny np. mit o Orfeuszu i Eurydyce – ukazujący, że miłość do ukochanej osoby jest silniejsza niż śmierć, pozwala przekroczyć granice śmierci i nadal trwać.
W europejskim kręgu kulturowym zaistniały zatem dwie wielkie analogie ontologiczne – helleńska i chrześcijańska. Przed nimi natomiast istniały zbiory podań, pieśni, opowiadań dotyczących - pamięci o ludziach i ich poczynaniach, o bogach oraz tych co z nimi obcują, o bohaterach, duchach – kontaktach z nieprzejawionym, zagadkowym, tajemniczym; z żywym sacrum.
W XXI wieku animizm na poziomie - jakbyśmy to nazwali - najbardziej surowym, prymarnym, funkcjonuje nadal w niektórych zakątkach globu, pomimo nowoczesnej techniki i przeważającej naturalistycznej wizji świata. Są to tematy niezbadane (chociaż niektórzy naukowcy naturalistyczni - raczej nieudolnie - starają się je w jakąś szufladkę wsadzić).
Funkcjonuje m.in. w Buriacji i Mongolii, gdzie w post-sowieckim industrialnym świecie, religie lokalne zlepiły się z buddyzmem. Ludy te - w niektórych przypadkach - uważają się za potomków (imperium) Czyngis-chana – szamanisty, tolerancyjnego religijnie, jak i zarazem często człowieka, który był bezwzględnie krwawy wobec podbitych ludów. W Buriacji nadal funkcjonują szamani uskuteczniający różne rytuały - co określają jako kamłanie. Lokalne ludności udają się po porady do duchów - w tym świecie jest to czymś standardowym i nikogo nie dziwi.
Szamanistyczny animizm funkcjonuje także w latynoamerykańskim kręgu kulturowym (m.in. Haiti), gdzie kulty lokalne zlepiły się z chrześcijańskimi świętymi - odprawia się tam rytuały Voodoo.
Animizm istnieje także w Afryce, związany jest z lokalnymi plemionami ich kulturą i historią. Świat uważa się tam za miejsce pełne duchów różnego rodzaju - związanych z lasem, górami, wodami, jeziorami, dawnymi wodzami, wojownikami. Wierzy się jednak przede wszystkim w istnienie głównej siły, będącej wyżej od duchów przodków, i całego panteonu duchów pomniejszych. Siła ta związana była (jest) – szczególnie w wiekach dawnych – z niebem i przyrodą, burzą, deszczem, rolnictwem. Centralną postacią plemienia był kapłan, szaman, mający bezpośredni kontakt z transcendencją/sacrum.
Wśród zaklinaczy deszczu, w których wcielały się duchy, można spotkać niezmiernie ciekawe osobowości. Wielu z nich znanych jest z imienia, gdyż ich sława przeszła granice plemienia, wielu zawdzięcza pamięć o sobie misjonarzom. Jeden z nich, którego własne imię brzmiało Tsuro, znany był wśród Moszonów jako niezwykła osobowość, człowiek obdarzony szczególnymi darami. Opowiadano, że obłaskawiał węże, nawet pytony. Antylopy przychodziły do jego chaty bez lęku – a jego sławny byk Minduzapasi kładł się, wstawał, szedł i stawał na jego rozkaz. Mówiono, że jest medium ducha zwanego Chaminuka. Sądzono, że ma zdolności sprowadzania deszczu, że panuje nad zwierzyną. Myśliwych uprzedzano, że nie mogą liczyć na powodzenie w polowaniu na słonie, jeżeli nie poproszą Chaminuki o pozwolenie. Uważano, że jest nietykalny. Wszyscy z resztą wielcy zaklinacze deszczu byli nietykalni.
(…) A, że każdy zaklinacz deszczu miał wielu nieprzyjaciół [ponieważ] wskazywał między innymi osoby, które przekroczyły jakieś zakazy i były powodem suszy, więc i on [Tsuro] zginął z ich ręki. Był stary, otoczony przez wrogów i sam zdradził im sekret swego życia. Jego śmierć stała się inspiracją dla poetów.
(...)
Świat jest więc niezmiernie skomplikowany, w różnych jego częściach zamieszkują nie tylko różne plemiona, ale różne co do swej istoty duchy, bóstwa, bohaterzy (...)
(...)
W całej Afryce żyją kapłani lub czarownicy, którzy potrafią sprowadzić deszcz lub go zatrzymać. Są również takie zaklęcia, którymi posługują się ludzie nie będący kapłanami, po prostu zwyczajni rolnicy. Wierzą oni, że wśród ptaków dzioborożec w sposób szczególny związany jest z deszczem. Gdy przez długi czas nie ma deszczu, łapią go i rzucają do sadzawki [składają ofiarę]. Jeżeli potem pada mówią, że niebo płacze po ptaku i przygotowuje mu pogrzebowy całun.
(w: prof. Zofia Sokolewicz, Mitologia czarnej Afryki)
Wyżej wymieniony afrykański szaman (Tsuro) spełniał zarówno rolę przewodnika, jak i pomocnika, sprowadzał deszcz przynosząc urodzaj plemieniu (przypominać może w niektórych cechach Orfeusza afrykańskiego) - spełniał wiele ról. Nagromadził wrogów ze względu na wskazywanie osób odpowiedzialnych za różnego rodzaju przekraczanie praw, był więc również strażnikiem zasad.
Podobne motywy, szczególnie te związane z deszczem, występowały także w innych kulturach m.in. wśród Indian Ameryki Północnej.
Ale i również w europejskiej słowiańskiej wiejskiej kulturze - czyli w folklorze ludowym, gdzie chrześcijaństwo - na przestrzeni wieków - złączyło się z całym panteonem bóstw słowiańskich.
Wśród mieszkańców wsi położonych w regionach rzeszowskim i lubelskim występuje jeszcze zjawisko przypisywania niektórym ludziom mocy władania nad chmurami burzowymi i gradowymi [spisane w PRLu, a dotyczy głównie początku XX w. i XIX w. ...]. Ludzie ci mają mieć umiejętność odpędzania bądź sprowadzania burz, a także niekiedy przepowiadania klęsk gradobicia czy oberwania się chmury. W przeważającej większości przypadków, jak wskazują materiały z badań terenowych, ludzi tych określa się mianem płanetników (66% w regionie rzeszowskim i 52% w lubelskim). Stwierdzono nadawanie im także innych, najczęściej mających już wybitnie lokalny charakter, nazw, jak czarnoksiężnicy, chmurnicy, chmurotwórcy i trzymacze chmur (region rzeszowski) oraz „prowodiery" chmur, czarownicy od chmur, przewodnicy i rozganiacze chmur (region lubelski).
(...)
Należy przyznać, iż ludzie, którym przypisywano nadprzyrodzone umiejętności władania chmurami, otaczani byli w swoim środowisku dużym szacunkiem. Było to zrozumiałe, od ich działalności bowiem w jakimś stopniu uzależniony był stan zbiorów płodów rolnych. Szacunek ten łączono z przychylnością bądź bojaźnią, co uzależniano od faktu, czy ich zdolności były dziełem Boga, czy też złych mocy (diabłów). W pierwszym przypadku uważani byli niekiedy za postacie na poły święte (boży ludzie) i stanowili w danej zbiorowości pewnego rodzaju wzór osobowy o takich cechach pozytywnych, jak pobożność, uczynność, sprawiedliwość, ofiarność itp.
(...)
„Opowiadano we wsi o przewodnikach, którzy jednak wypełniali tylko wolę boską, ale sami z siebie rządzić chmurami nie mogli. Są oni wybrani przez Boga. Mają zdolności unoszenia się w powietrzu. Przewodnik niczym nie różni się od innych ludzi... Mój dziadek opowiadał, że kiedyś przez pewien czas pracował na dworze w Korytkowie. Razem z nim służył tam człowiek, o którym mówiono, że jest przewodnikiem chmur. Pewnego razu (było to podczas zwózki zboża) powiedział panu, że musi na dwie godziny odejść, i poradził mu, żeby czym prędzej zwoził snopki, bo wkrótce mogą się popsuć. Dziedzic usłuchał i zwołał wszystkich do pracy. W pół godziny po odejściu tego człowieka naszła nad pole ciemna chmura i zaczął padać ulewny deszcz. Na szczęście zboże było prawie zebrane. Po dwóch godzinach przewodnik przyszedł zgrzany i zmordowany, jak po ciężkiej robocie. Na pytanie, gdzie był, odpowiedział, że spełnił swoją powinność".
(...)
„Słyszałem jeszcze od ojca, że ok. 1880 r. w Radzięcinie był podobno człowiek, o którym mówiono, że umie przepędzać gradową chmurę. Mówiono o nim - płanetnik. Człowiek ten chodził zawsze w parcianej koszuli i czarnym, obszarpanym kapeluszu. Nikt nie wiedział, jak się nazywa i skąd przyszedł. We wsi przebywał rok. Przez ten czas grad ani razu nie zniszczył pól. Płanetnik, widząc chmurę, wybiegał jej naprzeciw i robił tak, że chmura rozdwajała się i szła na boki".
(...)
„Do odpędzania chmur płanetniki używali tajemniczych zaklęć, których nie znał nikt poza nimi. Każdy płanetnik miał własne zaklęcia".
(...)
Płanetnik oprócz tego, że ciągnął chmury, to miał również nad nimi władzę z ziemi; mógł je przepędzać lub sprowadzać, gdzie chciał. Bardzo dawno temu w Kocudze mieszkał płanetnik — nazywał się Korczak — który zawsze, gdy nadchodziła chmura gradowa, wołał do niej: «Bij, wybijaj wszędzie, a mojego pola nie rusz»"
(w: prof. Leonard Pełka, Polska demonologia ludowa)
Lokalne wierzenia występujące na terenie całej słowiańszczyzny, jak i również Europy Północnej, Zachodniej w czasach przedchrześcijańskich były właśnie (quasi)animizmami, a trwały także równolegle z chrześcijaństwem ubierając formę mitów i ludowych opowieści, aż do czasów najnowszych. Analogia słowiańska wśród ludności włościańskiej była bardzo żywa i zlepiła się z analogią chrześcijańską.
Prymarny, surowy animizm będący podkładem kulturowym istnieje bardzo trwale w wielkich religiach dalekowschodnich – będąc bardzo żywym, rozbudowanym i mocno oddziałującym, szczególne w niektórych odłamach buddyzmu. Hinduizmu nie jest - być może - odpowiednim przykładem, ponieważ jest on bardzo starożytny i żywe sacrum wynika w tej religii m.in. z rozbudowanych pism, nie jest to więc coś co można nazwać prymarnym animizmem, zawiera w sobie jego lokalne elementy; chociażby na przykładzie takim, że wielki matematyk Srinivasa Ramanujan twierdził, że wzory matematyczne zsyła mu do umysłu lokalna bogini - jest to więc przykład oddziaływania żywego sacrum.
W europejskim kręgu kulturowym pod koniec starożytności neoplatonicy zagłębiali się w mistykę, bazując przede wszystkim na teologii helleńskiej. Przy tym byli bardzo mocno naukowi, w każdym aspekcie tego stwierdzenia.
Ponadto Hellenowie słuchali wieszczek, kapłanek, bóstw, wyroczni, rapsodów – przez, które mówiła transcendencja. Poezję – za Platonem – uważano również za teologię.