Ardra.pl

Domki z kart.


14.03.2023

Oświeceniowe idee ograniczyły wszystko do materii, obdzierając świat z tego co tajemnicze, nienazwane, niezbadane. Całość świata uznano za twardą materię, za rzeczywiste zaś tylko to co obliczalne i definiowalne oraz zbadane m.in. w postaci naukowych spekulacji fizyków. Idee promieniujące z XVIII w. stworzyły kapitalizm, technikę, nowoczesną naukę. Homo sapiens jako jednostka w Kulturze stał się niczym więcej jak okazem gatunku, elementem systemu ekonomicznego, podlegającym w większości skrajnemu u-towarowieniu. Natomiast racjonalny rozum stał się narzędziem, służącym za beneficjenta ciągłej konsumpcji. Starą pańszczyznę zamieniono na nowoczesne kredyty. Monopole finansowe oplotły mackami cały świat. Człowiek stał się bio-robotem bezmyślnie, bezrefleksyjnie dożywającym zazwyczaj średniej długości życie na planecie.
Ziemia to statek bez steru, lejce prowadzą zbarbaryzowane monopole finansowe, stworzone w znacznej części przez chciwych spekulantów, u których zadłużają się źle prowadzone państwa; a państwa zadłużają nieodpowiedzialni politycy wybierani przez większość na okresowe kadencje w wyborach demokratycznych. Wybór jest dokonywany pod wpływem banałów plakatowych i monopoli partyjnych, w taki sposób działa oligarchiczna kasta urzędników, czy to na poziomie państwowym, czy unijnym.
Kasta urzędników tzw. polityków, wybrana w wyborach powszechnych monopolizuje, opodatkowuje i doi społeczeństwo, jedyne o czym myśląc to o przedłużeniu kadencji. Media służą zazwyczaj jako narzędzia polityczne i dezinformacyjne.

Umysł oświeceniowy doszedł do ściany rozwijając najnowszą technikę. Wzrost technologiczny jest ogromny, rozumu ludzkiego jednak ubywa.
Paradoksem jest to, że epoka która korzystając z potęgi rozumu rozwinęła ludzkość, obecnie przyczynia się do odczłowieczania i degeneracji poprzez rozum - odpływając nim w ścieki informacyjne.

Nadzieją nowoczesności jest to, że technika uratuje świat.
Wielkie filozofie europejskie zakończyły się w połowie XX w. Martin Heidegger był kulminacyjnym elementem próby uchwycenia rzeczywistości przez rozum anglosaski - literkowej nieudolnej próby. Natomiast zdaje się, że ostatnim wysiłkiem filozofii oświecenia, a raczej jej agonią stał się dekonstrukcjonizm Jacquesa Derridy, naturalnie prowadzący donikąd, w dodatku będący grafomańską czkawką. Derrida stosował nieudolną wittgensztejnniade. Być może właśnie w nim filozofia oświeceniowa miała swoją agonię. A jak się zaczynała?
Przed okresem oświecenia w Europie uważano, że człowiek ciągle potrzebuje pomocy siły wyższej (człowiek poszukiwał takiej pomocy). Oświecenie postawiło człowieka w pozycji konstruktora i głównej siły sprawczej, pozbywając się prawd boskich. Dając siłę sprawczą człowiekowi, zabrało moc oddziaływania boga. Wielkość Renesansu polegała na tym, że dawała siłę sprawczą człowiekowi nie zabierając prawd boskich, jednak potencjał XVI wiecznego Renesansu przerodził się w Oświecenie, które boga, transcendencji, mistyki się pozbyło; może nie pozbyło, a wyparło na margines.

Jean-Jacques Rousseau odkrył w świecie europejskim boską bezużyteczność zatopionego w sobie podmiotu - reverie. Nie wiedział jednak co z tym zrobić, bo świat cały czas się dzieje. Ludzie pokroju Immanuela Kanta zatrudnili Rousseau na służbę społeczną.
Zdaje się, że odkrycie Rousseau nie było pełne, przekroczyło co prawda heideggerowską trwogę/Angst, ale utożsamiło pierwotny stan świadomości z gołą biologią. Stąd powstała omylnie przypisywana filozofowi pochwała dobrego dzikusa, będąca faktycznie pochwałą stanu naturalnego - odkrycia podmiotu w przedmiocie (jakby to renesansowo określić - człowieka w Bogu, czy stricte neoplatońsko - człowieka jako fragmentu Jedni). Rousseau - co trzeba zaznaczyć - nie wiedział co z tym stanem naturalnym (stanem bez przywiązania do myśli) zrobić, a że pracować mu się nie chciało (co jest logiczne, ponieważ człowiek, aby przetrwać - musi pracować, czyli zazwyczaj wykonywać bezużyteczne czynności) to utożsamił cały twór kulturowy z czymś opresyjnym, tworząc przy tym liczne rozważania polityczno-filozoficzno-logiczno-socjologiczne. Rousseau, dzikość i jej irracjonalizm oraz idealizm (za tym człowieka pierwotnego), utożsamił z brakiem narzucenia maski społecznej, czyli z pewnego rodzaju irracjonalną wolnością. Nie odkrył jednak samoświadomości, nie prowadził swoich wywodów tą drogą. Reverie (niezakotwiczone obserwowanie podmiotu-JA) wywołało w nim tylko niezgodę na własne położenie oraz ogólnie położenie sytuacji człowieka w świecie.

Wszystkie te, i inne rozważania przeszły następnie przez niemieckich kontrolerów podmiotu m.in. materialistyczny panteizm Hegla. Co następnie przejęła lewica heglowska utożsamiając społeczeństwo pracujące z absolutnym Ja-bogiem. Skutki tego były tragiczne, powstał m.in. bolszewizm, komunizm i hitleryzm – czyli największe zła jakie zaistniały na Ziemi.

Obecnie europejski świat jest odarty z tzw. duchowości, przedstawiając podmiot wewnętrz-osobowy (tzw. duszę) jako metaforę, widmo, niebyt. Ogólnie przyjęta duchowość (na poziomie państwowym, oficjalnym) została tylko na poziomie zorganizowanych religii i ich symboliki, czyli na poziomie początków Renesansu (przed-renesansowych).

Faktycznym i niepodzielnym władcą planety jest pieniądz, czyli umowna abstrakcyjna koncepcja, sama w sobie nie posiadająca żadnej wartości. Pieniądz jest bytem fantomowym, służącym do porównywania wartości różnych towarów, dlatego jest używany - zlicza się nim ekonomiczną aktywność, służy również człowiekowi do przetrwania. Pieniądz papierowy w walucie narodowej daje ogromną stabilizację i siłę. Pieniądz nienamacalny i niewidzialny w postaci elektronicznej jest substytutem przepływów w wielkich organizacjach finansowych, bankach itd.
Ludzie jednak faktycznie nie chcą pieniędzy, tylko możliwości jakie on daje, a raczej substytutów możliwości (możliwości mogą być zarówno chwalebne, jak i złe oraz egoistyczne).

W kulturze zachodniej systemy społeczno-gospodarcze są narzędziem regulacji Wielkiego Kapitału, który nie jest bynajmniej tworem mitycznym, lecz faktycznym, a groźnym na tyle, że spienięży nawet wirusa z laboratorium.

W Europie zaistniały tendencje relatywizujące prawdę, zręcznie wykorzystywane przez decydentów, spekulantów i innych wielkich właścicieli; na boku tego wszystkiego jest europarlament, czyli skupisko przypadkowych ludzi wciskających bezwiednie guziki, czasami skorumpowanych lub bezmyślnych, hamujących rozwój gospodarczy poszczególnych narodów. Unia europejska stała się biurokratycznym molochem, który stworzył centrum i peryferia - mające być podległe. W stosunku do rolnictwa, czy górnictwa polityka Unii może przypominać komunizm wojenny - finalnie zaczyna mieć podobne skutki. Pod przykrywką ideologii stworzonej m.in. przez komunistów, ojców założycieli Unii - jak Altiero Spinelli - centrum unijne, monopolizuje peryferia. Unię wypadałoby stworzyć od początku, od nowa, na nowych zasadach, bez tego centralistyczno-biurokratycznego rdzenia i papki ideologicznej.

(Nad tym wszystkim istnieją marzenia 90 letnich miliarderów, jak Sorosa, Schwaba, którym uroiło się, że można stworzyć globalny rząd, będący centralistycznym ośrodkiem władzy - sterującym ludnością pozbawioną własności prywatnej; czyli będącej bezwiedną masą, wielką komuną. Oczywiście nie uda im się to; niestety naprzykrzają się, wykorzystując m.in. ludzi pokroju Juwala Noacha Harariego - opowiadającego truizmy i reprezentującego prymitywny, tępy bio-materializm).

Oświecenie europejskie skutecznie (zależy od państwa, mniej lub bardziej) wyeliminowało religie i teologie z głównego obiegu, zaś mistycyzmów związanych z religiami, oświeceniowcy w ogóle nie brali pod uwagę, co najwyżej (w czasie późniejszym) jako fenomen układu neurobiologicznego lub jego pochodne. Chociaż już w średniowieczu mistycyzmy były zjawiskiem marginalnym, jednak bardzo często budowano na nich „coś większego” (czasem przedstawicieli palono na stosie). Jednak nie bez przyczyny były to zjawiska marginalne, mistycy chrześcijańscy zazwyczaj nie potrafili w logiczny sposób opisać swoich doświadczeń lub ograniczali się do symboliki znanej samym sobie, przez nią widzieli świat - przez chrześcijańskie epifanie. W kościele rzymskokatolickim prym wiódł tomizm (od Tomasza z Akwinu), czyli rozbudowany system rozważań, rozmyśleń, spekulacji teologicznej, który mistycyzm określił jako poznanie doświadczalne/eksperymentalne, patrzono na niego sceptycznie.
Natomiast normalni (zwyczajni) wyznawcy zazwyczaj bezkrytycznie przyjmowali/przyjmują prawdy związane z daną religią (oczywiście dotyczy to także materialistycznej religii ateizmu). Mistycy - chrześcijańscy, hinduscy, buddyjscy, islamscy itd. - kładli nacisk na bezpośrednie doświadczenie boskości. Bezpośrednio konfrontowali się z Prawdą, symbole jej wyrażenia były adekwatne do kręgu kulturowego.
Na przestrzeni dziejów w chrześcijaństwie istniały koncepcje mówiące o przebóstwieniu człowieka, lecz zręcznie były wykluczane przez dogmatyków. W polskim romantyzmie (Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński), nazywa się to przeanieleniem człowieka.
Teofanie, wielość w jedności, bezkres bezprzestrzenny (spodobało mi się to określenie stworzone przez ks. dr Henryka Paprockiego, polskiego prawosławnego autokefalicznego) jako mistyczne spekulacje, są mocniej związane z kościołami Wschodu, w których interpretacje świętych pism, mają charakter bardziej pierwotny - grecki.

Z kolei mistycyzm islamski czyli sufizm, był/jest zgoła inny od mistycyzmów występujących w reszcie wielkich religii, ponieważ sufi z dogmatykami islamskimi walczyli często ośmieszając ich (a jak wiadomo, religia muzułmańska jest bardzo zabetonowana, w niektórych odłamach. Z wypaczonymi wizjami świata i interpretacji ksiąg). W XII-XIII w. zaczęły powstawać bractwa sufich, reprezentujące panteistyczną wizję świata. Sufi uskuteczniali liczne rytuały modlitewne (tańce derwiszy, różańce, ćwiczenia z oddechem, medytacje, muzykę). Dla dogmatyków była to wizja niezrozumiała.
Kwintesencją tego nauczania jest powiedzenie - sura z Koranu uznawana przez sufich, mówiąca, że Bóg jest bliżej człowieka niż arteria jego szyi, zaś działalność poety Rumiego w XIII w. była najpełniejszym odzwierciedleniem myśli sufickiej.
Jednym z symbolicznych-mistycznych postaci z tego kręgu kulturowego jest Al Khidr „zielony”, strażnik boskiej wiedzy; wiedzy wyższej - jak się uważa - od tej z (mitu) objawień mojżeszowych, ponieważ nie pochodzącej ze słowa (Islam, chrześcijaństwo i judaizm przenikały się znacznie). Al Khidr kierujący mistyka w teofanię jest archetypem samego mistyka-sufi. Przejawia się jako nieśmiertelnym prorok, obrońca, trickster, święty i mistyk. Posiada także cechy m.in. Hermesa, Dionizosa, Mitry.

Mocno symboliczne i rytualne są nauki buddyjskie. Buddyści na przestrzeni dziejów również (jak w każdym wielkim systemie religijnym) rozłączali się tworząc osobne odłamy. Czego przykładem jest m.in. szkoła Karma Kagyu, której głową jest Karmapa, a nie Dalajlama. Każdy kolejny Karmapa uznawany jest za wielkiego bodhisattwę - czyli patrząc tradycją chrześcijańską – za quasi-świętego. W obrębie mistycyzmu buddyjskiego istnieją różne efekty, nie mogące być wyjaśnionymi poprzez naukę i logikę. Tu można zestawić np. działalność Rangdziunga Rigpe Dordże, XVI Karmapy, lwa Tybetu - z działalnością Franciszka Forgione czyli Ojca Pio, czy Teresy Neumann. Mistyka buddyjska jest wyrażona symbolami buddyjskimi, chrześcijańska zaś chrześcijańskimi.
W buddyzmie Dzogczen, uważa się, że niektóra muzyka sakralna pochodzi z doświadczeń medytacyjnych wielkich mistrzów, którzy poprzez praktykę oczyszczają wewnętrzne kanały. Śnią im się sny przejrzystości, również z muzyką. W tradycji chrześcijańskiej występują harmonijne chorały gregoriańskie i muzyka cerkiewnosłowiańska.
Czynnik ludzkiej-jednostki odgrywa wielką rolę w dziejach, XVI Karmapa był postacią ponadprzeciętną, m.in. przed śmiercią zostawił wskazówki gdzie się odrodzi, i w taki sposób powstał kolejny rozłam w tej szkole, ponieważ za XVII Karmape uznano dwie osoby - jeden urodził się w rodzinie tzw. zamożnej i nobilitowanej, drugi wśród górskich koczowników. Jednego uznali jedni, drugiego inni. Niby kuriozum, ale dla Tybetańczyków całkiem poważna sprawa. Buddyzm jest bardzo pożyteczną religią/filozofią pacyfistyczną, buddyści nie zabiliby mrówki.

Neoplatoński hermetyzm (kontynuowany w ideach Różokrzyżowców) określił naturę człowieka jako wieczny potencjał tworzony według woli, podlegający ciągłemu samookreślaniu. Kartezjusz podmiot-Ja utożsamił bezpośrednio z myśleniem i sądami o świecie. Jean-Jacques Rousseau i jego doświadczenia oraz dociekania utwierdziły oświeceniowy umysł w przekonaniu, że hierarchia jest tylko symbolicznie przyjęta; a gdy jest zdegenerowana to można ją obalić (dwory królów były w tamtych czasach często siedliskiem degeneracji, będąc państwowymi decydentami; żadna dobra i uczciwa hierarchia, nigdy przez naród nie byłaby obalona).
Mieszczanin, plebejusz, chłop francuski zdał sobie sprawę, że jest taką samą istotą biologiczną jak markiz i hrabia, a hierarchię utrzymuje tylko moc symbolu. Co się wtedy stało? Obudził się gniew, i co najgorsze - dokonywano masakr i mordów, uznając je często za sprawiedliwość. Natomiast niecałą dekadę później urodził się z tego Napoleon Bonaparte i odkrywał rolę nowego Aleksandra Wielkiego ze swoimi eskapadami od Egiptu, przez Hiszpanię po Moskwę.
Zdaje się jednak, że instynkty te były kwestią „narodową”, w jednym narodzie występowały nagminnie jako akty zbiorowego gniewu i histerii, a w innym ledwo co lub wcale. Nie wspominając o tym co się stało podczas rewolucji bolszewickiej, która obalając carat (a faktycznie Republikę rosyjską), ustanowiła nowy, będący złem wcielonym.

Ludzie nadal wierzą że nowoczesna-technika uratuje świat. Człowiek pierwotny pracował tyle ile musiał, resztę czasu leżał i odpoczywał lub robił to co mu sprawiało przyjemność. Dziś rynek i ekonomia wyznaczyły całej masie ludzi określone ramowe godziny pracy, trochę lepsze niż w wiekach dawnych. W Europie Zachodniej powraca się do ideologicznego nowego-barbaryzmu, tymczasem w Rosji odrodził się barbaryzm w stylu starym – wojennym. Ludzie sterujący Wielkim Kapitałem, świata nie chcą naprawić bo ich to nie obchodzi, wolą sterować lub mieć takie złudzenie. Euro-demokracja doprowadziła kontynent do biurokratycznej machiny (często skorumpowanej), działającej w interesie kilku tzw. głównych państw i pazernych polityków.
Wchodząc w XXI w. ludzki umysł przypomina maszynę, która nie jest w stanie - i być może nigdy nie będzie - całkowicie zrozumieć swojego własnego funkcjonowania.