Ardra.pl

Szkice polskie. Część X. Zamieć.


29.04.2023

Część I Część II Część III Część IV Część V Część VI Część VII Część VIII Część IX

Przebijanie się przez dziejową zamieć.

W Rzeczpospolitej, w latach 1768 - 1794 dokonał się ogromny skok świadomościowy wśród ludności oraz wśród warstwy decyzyjnej państwa. Polacy nie tylko popłynęli na fali przemian europejskich, ale także zainicjowali je, uwypuklając najlepsze walory charakteru narodowego, z najgorszymi zaś kończąc. Reformatorskie elity tamtych lat, były w pełni świadome dorobku wieków, czyli dziedzictwa przodków oraz tego co niesie oświecenie, zarówno od strony pozytywnej, jak i negatywnej – co może przynieść w przyszłości. Osoby związane m.in. z Kuźnicą Kołłątajowską, były świadome negatywów oświecenia francuskiego - jak pisał w lutym 1790 roku Franciszek Salezy Jezierski (…) naród francuski, przystąpiwszy do wolności, samą wolnością odjął sobie spokojności i bezpieczeństwo (…) Przyłożywszy do tego porywczość Francuzów i zapędy gwałtowne, bardzo długo latarnie w Paryżu mogą służyć miasto szubienicy. (…) Różnica wystąpiła taka, że zamiast szubienic były gilotyny.
W Polsce nie zaistniały w tamtym czasie większe radykalizmy, nie było to zgodne z polskimi cechami narodowymi, i jak finalnie można przyznać, brak ich wobec zdrajców, stał się błędem.
Jezierski uważany za jednego z najbardziej radyklanych pisarzy zogniskowanych wokół kanclerza Kołłątaja, był w poglądach ustrojowych i społecznych, w okresie Sejmu Wielkiego, najwyżej umiarkowany; m.in. jako duchowny negował fanatyzmy i odchodzenie od religii chrześcijańskiej na rzecz religii quasi-ateistycznej, co zaistniało we Francji.
Rok przed ustanowieniem Konstytucji 3 maja, nastroje społeczne były zgodne z ideałami tamtych dni - a ideałem w tamtych czasach była monarchia konstytucyjna. Przerodziło się to w natychmiastową potrzebę wprowadzenia Republiki, tuż przed Insurekcją narodową roku 1794. Zasadniczo, w Rzeczpospolitej nie występowano ani przeciwko religii, ani przeciwko monarchii, broniono własności prywatnej należącej do szlachty i mieszczan. Frakcja zamkowa i konserwatywna za radykalizm uznawała jawne i zaciekłe występowanie przeciwko magnaterii oraz chęć natychmiastowego zrównania w prawach i własności chłopów.
W roku 1790 rzeczywistych Republik nikt nie znał, były to antyczne idee - pięknie wyglądające, ale żeby faktycznie były pięknie wprowadzone, trzeba było i wielkich ludzi jako fundatorów (USA było państwem stworzonym od zera, quasi-republikańskim, i po powstaniu - dość prymitywnym).
Natomiast prawdziwy kapitalizm w Rzeczpospolitej, którego Polacy zamieszkujący głównie miasta, byli wielkimi entuzjastami, rozpoczął się od oszustwa dokonanego na narodzie polskim, przez bankierów, którzy zdecydowali się na kradzież spekulacyjną (na kruszcach), wywołując tym kryzys; podczas, gdy obywatele I RP nieświadomi zagrożenia – bo i znać go nie mogli – ufnie pragnęli reform i odrodzenia państwa.

Geografia sprawiła, że Rzeczpospolita leżała od wieków między potężnymi wrogami. Fryderyk II, król Prus, wiedział, że tylko kosztem rozbioru Polski, osiągnie potęgę; z kolei caryca Katarzyna II, wybitna intrygantka, chciała mieć całkowicie podległego, zależnego od siebie lennika, znajdującego się w stanie wegetatywnym. Decydenci rosyjscy prowadzili strategię, w postaci hamowania wszelakiego rozwoju i postępu w I RP.
Pod koniec XVIII w. po przegranej wojnie w obronie Konstytucji 3 maja, umieszczono w Warszawie cały korpus wojsk rosyjskich pod dowództwem ambasadora Osipa Igelströma, podobnie w Krakowie; z resztą w całym kraju rozlokowano wojska rosyjskie, aby Polaków „kontrolować”. W Warszawie, obok króla i ministrów, powstał rząd rosyjski, któremu przewodził Igelström oraz jego różne marionetki i kreatury. Wrogowie w całej Polsce gospodarowali jak w zdobytych prowincjach. Podczas rządów Targowicy, Patrioci ponownie wybrali broń, jako jedyną drogę do odbudowy państwa - co się udało, jednak na zbyt krótko.

Trzeba się cofnąć do 1768 roku, aby wyjaśnić kilka kwestii, podczas Konfederacji Barskiej zaistniały takie same zależności, i taką samą podjęto drogę wobec wrogów zewnętrznych - Polacy sięgnęli po broń przeciwko uzurpacji. Był to wielki zryw szlachty polskiej, wojna podjazdowa i szarpana - zryw słuszny w swej dzikości.
Polska w tamtym czasie była krajem podeptanym, krajem w stanie rozkładu, krajem przez który bezwiednie przemieszczały się obce wojska kradnąc i zabijając - czym doprowadzano do wyniszczenia całe społeczeństwo. Wojska moskiewskie i pruskie spaliły niejedno miasteczko i niejedną wieś, zostawiając ludzi głodujących. Konfederacja była próbą uwolnienia się od tych zniszczeń i zniewag, obcą ręką poczynionych.

W latach 1768-1772 nie udało się m.in. ze względu na brak jednomyślności. Po części szlachta była wewnątrz skłócona, występowały swary. Wielkie hasła wolności i wiary, były tylko częściowo realizowane. Szlachcic wioski nie pozwolił dzierżyć ani urzędnikowi, ani nie-szlachetce. Magnat nie obawiał się nigdy utraty stanu swego magnactwa, a chudy pachołek nigdy się nie cieszył wzniesieniem na magnata. Szlachta, która nie miała co robić, uciekała albo do wojska, albo do stanu duchownego. Zagrodowcy szli w małżeństwa, łączyli ziemie, a następnie ją własnoręcznie uprawiali, pozostając w miasteczkach i wioskach. Uboga szlachta wstydziła się rzemiosła i kupiectwa, które określano jako frymarczenie.

Próba wypędzenia intruza, którego schizma wewnętrzna obsadziła na tronie w stolicy, była solidnie zorganizowana, lecz wojna szarpana, jak w czasie potopu szwedzkiego, nie miała skuteczności przeciwko rosyjskiej armii – nowoczesnej, zreformowanej przez cara Piotra I Wielkiego.
Trzeba jednak pamiętać, że szlachcic polski podczas wojen cenił bardziej zasługi, niż własny stan. Na jednego z marszałków Konfederacji obrano spolonizowanego kozaka Józefa Sawe-Calińskiego, gdy ten udowodnił czynem, że jest wielkim wojownikiem i godnym obywatelem. Do samej śmierci ciągle się wsławiał - tam gdzie zaistniało największe niebezpieczeństwo, można było się założyć, że jest i on. Szlachta była gotowa obrać go nawet kasztelanem krakowskim, jeśliby najezdników udało się wypędzić. W pewnym momencie, planowano w prawie dwa tysiące koni, od strony Radomia uderzyć w Warszawę, zrobić tumult, przyłączyć ludność miejską, spróbować przejąć miasto. Sawa był rycerzem wielkim. (Było kilka planów szturmu na Warszawę, planowali to jeszcze Ignacy Skarbek-Malczewski oraz Kazimierz Pułaski, ze swoimi oddziałami). Rosjanie jednak wszędzie mieli szpiegów, było wtedy takie powiedzenie - moskiewskie wojska to połowa żołnierze, a połowa szpiegi.

W Rzeczpospolitej, sarmatyzm od końca XVII w. popadł w dekadencję; pierwsze reformy oświeceniowe wprowadzali głównie pijarzy ze Stanisławem Konarskim. Natomiast, pokolenie będące w sile wieku na przełomie XVIII i XIX w. reprezentowane m.in. przez Juliana Ursyna Niemcewicza, miało już tylko wspomnienia tzw. dziadka sarmaty - tradycjonalisty, bogobojnego gawędziarza z wielką godnością wewnętrzną, bitnego żołnierza co chciwych Niemców ganiał.
Pokolenie, które stworzyło Konstytucję 3 maja i prowadziło Insurekcję narodową, było już całkowicie nowoczesne z perspektywy ogólnoeuropejskiej, w wielu przypadkach prekursorskie w sposobie myślenia; w przeszłość zerkano z sentymentem, jak i opierano się na niej.

Dawna demokracja szlachecka nawiązywała to wzorca republikańskiego (rzymsko-helleńskiego). Pod koniec XVIII w. początkowo, w zamyśle było wprowadzenie monarchii konstytucyjnej (3 maja 1791), zaś później podczas Rewolucji polskiej – zamierzano stworzyć coś na wzór klasycznej demokracji ateńskiej, była to idea pierwowzór dla wielu reformatorów.
Stronnictwo Patriotyczne było świadome, że postęp dokonuje się powoli, wysiłkiem ludzi dobrej woli, posiadających otwarte głowy (wykluczano zarówno skrajny optymizm, jak i skrajny pesymizm). Dopiero sytuacja wojenna - ponowna inwazja wrogich armii na Rzeczpospolitą, wymusiła potrzebę nagłych, szybkich zmian. Polska miała być całkowicie niepodległa i wolna - miał zapanować rozum, sprawiedliwość i prawa. Z kolei zdrajcy, ludzie nikczemni, mieli zostać poddani quasi-ostracyzmowi, sądom skorupkowym – oczywiście w przenośni - najzwyczajniej ludzie działające jako obce sługi, mieli zostać odsunięci i wykluczeni - raz na zawsze.

Starogrecki sposób myślenia stworzył Europę, owe motywy starały się odrodzić w wiekach następnych; jak powiedział kiedyś ktoś mądry - każdy kraj po części próbował odnaleźć w sobie Grecję klasyczną, i tak odnajdywali ją Anglicy, Niemcy, Francuzi, a przynajmniej pobieżnie próbowali, ale im to nie wychodziło, być może nie było do zgodne z duchem tych narodów.
Polskie Akropolis rodziło się pod koniec XVIII w. (tak też to dziś interpretuje), nie udało się, kończąc w ogniu i dymie szańców, jednak wrogowie do końca Polski nie spalili, stało się tak dzięki wielkiemu intelektualnemu wysiłkowi ówczesnych elit oraz oparciu w wielowiekowej tradycji.
Odradzająca się Polska była jak złośliwie między psy rzucona kość. Z perspektywy „narodowej” – całościowy naród urodził się właśnie wtedy – w 1794 roku, zaś z popiołów powstało wszystko inne, w dekadach następnych.

Myśleniem helleńskim wyznaczało się wielu reformatorów tamtych czasów. Za jednych z prekursorów europejskiej demokracji można z całą pewnością uznać środowisko zogniskowane wokół kanclerza Hugona Kołłątaja oraz setki - bezimiennych dzisiaj - rycerzy walczących na pierwszych oraz ostatnich liniach obrony.
Znamienne stwierdzenie wynotował publicysta, jeden z bardziej świadomych świadków epoki - wtedy 50 letni - Franciszek Salezy Jezierski, Nie wiem znowu jakie było prawodawstwo Kazimierza Sprawiedliwego na zjeździe w Łęczycy dla Polaków. A o tym wiem, jakie Likurgus i Solon pisali prawa w Grecyji. Jednakże okazałe wydarzenia na świecie założyły granice wiekom i ozdobiły czas przeszły pamięcią następców. (Co się teraz dzieje w Warszawie?) Niezmiernie mądrze opisując sytuację w państwie roku 1790 - na rok przed ustanowieniem Konstytucji, której nie doczekał.
Naród polski był oświecony już wtedy w znacznej cześci, Warszawa i Paryż były publicystycznymi centrami Europy. Podobnie wieś polska - jak Jezierski stwierdził Chłop pod Krakowem, nie umiejąc fizyki, ale że był w przypadku uczucia trzęsienia ziemi, rozmawia o trzęsieniu ziemi. W przenośni, ukazując rezolutność wewnętrzną chłopów - przypadki budzą rozum. Wieś polska była wtedy gotowa do Insurekcji, jak nigdy później - przez ponad 100 lat.

Jeśli zaś chodzi o rząd i decydentów w 1792 roku, uczony i publicysta, erudyta Franciszek Ksawery Dmochowski, w piśmie pt. O właściwe rozumienie ustawy rządowej dostrzegał ogrom przemian, które zaistniały, ogrom pozytywnych zmian, które nadeszły, (…) gdy zastanawiam się nad skutkami dzisiejszej edukacji, gdy widzę, jakimi zdaniami w prawach, w polityce, w obowiązkach ku ludziom i Ojczyźnie napoiła umysły; gdy uważam, że mimo tego, iż od rządu obca przemocą uciśnionego podsycenia nie miała, do takiej jednak mocy, do takiej gorliwości usposobiła serca – najlepsze na przyszłość czynię sobie nadzieje. Bo jeźli w przeciągu tych lat kilkunastu, tak chwalebną w sposobie czucia i myślenia sprawiła odmianę, tyle szkodliwych wykorzeniła przesądów, do tylu wysokich prawd rozumy podniosła, czegoż nie dokaże, gdy od silnego rządu wspartą będzie? Jaki utworzy charakter w Polakach, gdy młodzież wychodząc na świat, te w rządzie panujące zdania i maksymy obaczy, którymi w pierwiastkowych latach napojoną została? Jest to na tyle ważne stwierdzenie, że ukazuje jaką odpowiedzialnością charakteryzowali się ówczesni reformatorzy (z całą pewnością byli to ludzie bardziej współcześni, bardziej rozumni i godni, od wielu pokoleń, które były decyzyjne w polskiej polityce, w dziejach przyszłych).
Z kolei wcześniej w 1788 roku, w piśmie pt. O świecką edukację, (prawdopodobnie) Dmochowski pisał Dzieci Ojczyzny, których jesteście opiekunami, są przeznaczeni, aby was przeżyli, im los pozwolił doznawać prac waszych skutków, oni uwieczniać będą w potomności wasze imiona, wsławiać wasze czyny, wasze miejsce zastępować. (...) Młodzież narodu jest jedyną Ojczyzny nadzieją. (...) dać taką edukację, która by kształcąc ich serca i dowcip, czyniła ich użytecznymi Ojczyzny synami; i która by formując umysł młodych Polaków, mogła ożywić dawne w Polakach cnoty, wrócić imieniowi polskiemu dawną okazałość i sławę oraz tę chwałę, na którą szabla Polaka, męstwo, odwaga, obywatelstwo i cnota przodków naszych zasłużyła.
Następnie jednak w Rzeczpospolitą uderzyły dwie ofensywy wojsk rosyjskich i jedna ofensywa wojsk niemieckich.
Na początku Sejmu Wielkiego, szlachta zażądała obrócenia dóbr pojezuickich na utrzymanie armii. Młodzież miała być oddana świeckim nauczycielom, o co postulowali reformatorzy, i czego finał dokonał się podczas Insurekcji, kilka lat później (z resztą wielu z tych tzw. świeckich nauczycieli, to byli pijarzy itp.).

Wraz z pierwszą klęską militarną w 1792 roku, w obronie Konstytucji - czyli po tym jak Stanisław Poniatowski nie chciał obwarować i okopać Warszawy oraz bronić się na linii Wisły - ciężar problemów stał się ogromny, miał wielkie ekonomiczne konsekwencje. Ale król przecież nie był zdrajcą w klasycznym rozumieniu tego słowa, był słabym człowiekiem, naród znał go jako osobę bez charakteru, doradcy (Straż Praw) też zawiedli; nie jest do końca prawdą, że w tych ciężkich dniach, w dezinformacyjnym kotle, Hugo Kołłątaj zachęcił króla na akces do Targowicy (to paszkwil); kanclerz już dnia następnego, razem z Patriotami udał się od razu na emigrację, aby przygotowywać działania mające na celu całkowite wyzwolenie Rzeczpospolitej, zaś swój przykrywkowy/fikcyjny akces do Targowicy, podpisany i zapieczętowany, zostawił w szufladzie biurka, aby jeśli taka potrzeba konspiracji zaistnieje, zaufany człowiek doręczył go wrogowi dla niepoznaki. Była to podwójna gra, w której, z resztą wzięło udział bardzo wielu członków Związku Rewolucyjnego, po czym w konspiracji przygotowywano Insurekcję/rewolucję, nie mając na sobie podejrzeń.

Poniatowski przyjął z powrotem Moskali do stolicy. Król wiele razy uciekł przed zagrożeniem w zawierusze dziejów, jednak w tej marionetkowości, spora część osób miała do niego sentyment – i zasadniczo mieli rację, bo gdyby udało się wygrać, monarcha byłby do dyspozycji Polaków, jako dożywotni król lub obywatel Poniatowski. Tymczasem od drugiej połowy 1792 roku, 9 milionowy naród Polaków, w tym prawie 60 tyś wojska rozproszonego po kraju (m.in. korpusy w Wielkopolsce, na Litwie i Ukrainie) popadło w stan oczekiwania. Naród nie będąc zwyciężonym, został podbity i wpadł w niewolę. Po owej niechlubnej kampanii, zarówno wojsko było nadal całe i pełne zapału, jak i ludność, która przekonana była, że niebawem dojdzie do wielkiego zrywu narodowego, wojny z wrogami - że jest to nieuniknione.

Wszędzie samoistnie w całej Rzeczpospolitej zaczęły powstawać porozumienia anty-zaborcze, głównym sprzysiężeniem (z lat 1793-1794) był Związek Rewolucyjny, do którego należeli wojskowi, politycy, publicyści.
W kraju wszechwładnie rządził rosyjski ambasador, co było powtórką czasów repninowskich. Rosjanie ponownie sprawowali władzę przez Stanisława Poniatowskiego i marionetkowy rząd. Najezdnicy i obsadzona przez nich Targowica zrujnowali gospodarkę.
Wojsko polskie planowano stopniowo rozbrajać. W Rzeczpospolitej, w której ludność była (jest) przyzwyczajona do wielkiej wolności i swobody, zapanowała cenzura. Zamknięto główne gazety m.in. Gazetę Narodową oraz Pamiętnik historyczno-polityczno-ekonomiczny - finalnie zapanowała całkowita cenzura, zamknięto nawet teatry, zabroniono wolnych stowarzyszeń, które podczas Sejmu Wielkiego, działały bardzo prężnie. Następnie w całym kraju zaistniała ogromna drożyzna, i od czasów obsadzenia Targowicy rosła w niepohamowanym tempie. Za drożyznę obwiniano najezdników. Rolnictwo także podupadało, kordon pruski i blokady spowodowały jeszcze większe problemy finansowe. W domach u Polaków, w miastach i wsiach, zaczęto kwaterować przymusowo rosyjskich żołnierzy, obciążając gospodarzy utrzymaniem i wyżywieniem. Na domiar złego, został wywołany wielki krach bankowy.
Z początkiem 1794 rozgrabiony skarbiec polski zaświecił pustkami, nie było już na żadne pensje ani dla wojska, ani dla urzędników, więc zaprzestano ich wypłacania. Wszyscy czekali na Rewolucję/Insurekcję.

Jak Polacy rozumieli słowo Rewolucja? Sam termin oznaczał działalność przenikniętą duchem użyteczności i reformatorstwa. Za rewolucję zaczęto także uznawać większą reformę jakiegokolwiek rządu. Wcześniej na łamach Pamiętnika historyczno-politycznego, Piotra Świtkowskiego, rozważano - co to jest rewolucja i jakie są jedyne sposoby, aby się nie działa gwałtownie.
Hugo Kołłątaj w dziele pt. O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej pisał, że rewolucję stanowi każdy sejm ustanowiony pod węzłem konfederacji, (...) a Insurekcje wypływają z przyrodzonego prawa, które każdemu człowiekowi pozwala opierać się gwałtowi.
Sama definicja była płynna - oczekiwano najzwyczajniej większych zmian, za rewolucję uważano, większe pozytywne zmiany i pokonanie agresorów zewnętrznych oraz zabezpieczenie miast - na nich miała się oprzeć, poparcie wsi było pewne, lecz miasta miały być zabezpieczone w pierwszym rzędzie, jako bastiony obronne, co się z resztą udało m.in w Warszawie, Krakowie i Wilnie.

Polscy reformatorzy byli w poglądach narodowymi liberałami - to jest definicja bardzo ważna. Narodowymi - czyli traktowali naród polski, jako zabezpieczoną ekonomicznie, wojskowo i społecznie ludność, tworzącą silne państwo. Byli to przeciwnicy oligarchii. Wolnościowcy, z zastrzeżeniem nadrzędnej roli polskiego narodu, co było koniecznością w samostanowieniu. Ekonomicznie byli liberałami, jak pisał Kołłątaj w Ekonomice - (...) trzeba myśleć o nagrodzie i wzbogaceniu tego, który podatek opłaca. To mi jest nauka skarbowa, to mi jest gospodarstwo publiczne tak urządzić wydatki Rzeczpospolitej, ażeby nawzajem zbogacały tego, który na nie swego udziela majątku.
Planowano, a później również wprowadzano świeckie, nowoczesne, powszechne nauczanie, nie wyzbywając sie przy tym tradycyjnych wartości.
Rządy możnowładców zostały zakończone (miały zostać zakończone) całkowicie. Czego najpełniejszym odzwierciedleniem, najtrafniejszym i najdosadnieszym było pismo pt. Przeciw możnowładcom, autorstwa uczonego Antoniego Trębickiego; Trębicki był bardzo mądrym człowiekiem, archetypem polskiego zatroskanego narodowca - reformatorem, piszącym 160 stronowe rozprawy przeciwko feudałom, opisującym skutki ich zgubnej w kraju działalności.

Nic w świecie nowego, lepszego na dużą skalę, nie powstanie bez większej zmiany, pod powłoką zmiany leży zazwyczaj ofiara, rozumiana w sposób różny.
Podobnie z tzw. monopolami politycznymi, nie zdarzyła się jeszcze nigdy na świecie taka sytuacja, że jakiś „monopol” sam całkowicie ustąpił od władzy, szczególnie jeśli znacznie urósł na sile, pomniejsze monopole owszem naturalnie ustępują wraz z utratą poparcia publicznego. Wielkie monopole nie ustępują, ponieważ stoi za nimi poparcie pewnej części społeczeństwa. (Poprzez monopol polityczny mam na myśli grupę ludzi, którzy mają realny wpływ na politykę wewnętrzną i zewnętrzną państwa).
W 1793-1794 wielu decydentów miało w Rzeczpospolitej władzę, tymczasem nikt za nimi nie stał, za wyjątkiem obcej siły. Zdrajcy (z resztą przez cały wiek XVIII) byli częścią monopolu rosyjskiego lub niemieckiego.

Gdy Polski Naród powstał latem 1794 roku i wszyscy byli pewni swego, ponieważ ze znacznej części terytorium państwa zostali wygnani czasowo wrogowie, zaistniały dwie główne koncepcje polityczne wobec tzw. zdrajców.
Ludzie tworzący Deputację Bezpieczeństwa Publicznego i Sądy Kryminalne wiedzieli, że trzeba przyspieszyć procedurę karną, potrzebna była szybka konfiskata dóbr oraz wyroki, szczególnie, że cały naród się tego domagał (protesty 9 maja i 28 czerwca).
Istnieli oczywiście zdrajcy jawni i zdrajcy ukryci, trzeba było to zbadać, aby nikogo niesłusznie nie osądzić. Przed egzaminowaniem obwinionych planowano podawać ich nazwiska do wiadomości publicznej.
Tymczasem zarówno wojewódzkie sądy kryminalne, jak i najwyższy sąd Korony oraz sąd na Litwie - dnia 3 czerwca 1794 roku - zostały zatrzymane na dwa miesiące. Uczyniono to na rozkaz frakcji umiarkowanej, związanej z naczelnikiem Tadeuszem Kościuszko (niestety, był to człowiek podejmujący wiele błędnych decyzji). Chciał on karać tylko przestępstwa przeciwko Insurekcji, popełnione po jej ogłoszeniu, na terenie podlegającym kompetencją sądów. W taki absurdalny sposób, wielu Targowiczan i innych obcych sług, uniknęło odpowiedzialności. Sprawiedliwość wobec zdrady i nikczemności została zahamowana. Dlatego też, już 28 czerwca, ludność w Warszawie, rozpoczęła kolejne ogromne protesty.

Niektórzy reformatorzy przechodzili powoli na pozycje radykalnie rewolucyjne - Józef Kalasanty Szaniawski i Samuel Linde dźwigali drewna wraz z ludem pod szubienice. Publicyści Kuźnicy Kołłątajowskiej łączyli się na ulicach z gminem warszawskim. Jednak skrajnych radykałów - jakim był np. Józef Mejer, w środowisku literatów, prawie nie było.

W czasowym wstrzymaniu działalności sądów, dużą rolę odegrał Józef Szymanowski, prawnik i poeta, rzecznik wydziału sprawiedliwości Rady Najwyższej Narodowej, która w tamtym okresie Insurekcji, działała umiarkowanie, zatrzymano zbytni zapał. Szymanowski uratował kilku możnych, od jak się obawiał, zbyt pochopnych wyroków, w praktyce jednak zatriumfowało odroczenie osądzenia zdrajców.

Jednak pod ogromną presją ludności, 14 sierpnia wydano dekret o ściganiu przestępstw spisku targowiczan i znacznej części osób, czynnie związanych z sejmem grodzieńskim.
19 sierpnia Sąd Kryminalny Wojskowy, wszedł w ręce Patriotów, zaczynając działać kilka dni później. Sądy wychodziły również z tradycji greckiej i się na nią powoływano (m.in. w piśmie pt. Dziennik Powstania Narodu, który spłonął wraz z archiwami, spalonymi przez Niemców podczas II wojny).
Wymiar sprawiedliwości działał pod reformatorami, czyli pod ludźmi związanymi z kanclerzem Kołłątajem. Sądy nie radykalizowały się, głównym zmartwieniem byli wrogowie zewnętrzni. Sprawa wrogów wewnętrznych była odraczana, ponieważ w grę wchodziły również duże ilości własności należących do ludzi, którzy zdradzili własny kraj, trzeba było wszystko uregulować prawnie razem z reformami, na które nie było czasu. Powszechnym pomysłem było przyznawanie odpowiednich rang, jak i rozmiaru gospodarstw w zależności od wielkości nagromadzonych czynów na rzecz kraju. Była to jednak sprawa przyszłości, ustawy zostawały w cieniu. Udało się tylko pobieżnie wprowadzić tzw. pierścienie za zasługi Ojczyzna obrońcy swemu - kilka zostało rozdanych.

Gdy Kościuszko dostał się do rosyjskiej niewoli, Hugo Kołłątaj przejął główne zarządzanie Insurekcją. Akta polowej kancelarii Kościuszki nakazano przekazać właśnie Kołłątajowi - na jego nakaz. Kanclerz był jednak dowódcą cywilnym; miał zapanować pewnego rodzaju dwuwirat z dowódcą wojskowym, którym początkowo planowano obrać Józefa Zajączka, lecz Kołłątaj nie aprobował go, tymczasowo wybrano Tomasza Wawrzeckiego.

Rosjanie podążali w kierunku stolicy. Był to okres ponury. Wcześniej cała Insurekcja urodziła się z pewnego rodzaju kompromisu między patriotami, reformatorami, postępowcami i umiarkowanymi. Celem samym w sobie miało być dosłownie – powstanie narodu. Decydenci rewolucję uznawali również za świętość, uważano, że powinna rozgrzewać i zapalać obywateli do łożenia majątku i życia na jej cele, każdy Polak powinien w tamtym czasie być tzw. cnotliwym obywatelem. Wzniosłe hasła prawdy, sprawiedliwości, równości, miłości międzyludzkiej, oświecenia umysłów, nie były pustymi frazesami, tylko czynnie wprowadzonym przedsięwzięciem, wynikającym z łańcucha przeobrażeń społecznych; przedsięwzięciem mającym swój finał latem 1794 roku.

Niektórzy zdrajcy nie mogli uniknąć natychmiastowej kary, za przykład trzeba podać jednego z największych sprzedawczyków – hetmana wielki litewskiego z nadania rosyjskiego, zwolennika i poplecznika polityki carycy Katarzyny II, doradcę rosyjskich generałów oraz agresora stojącego na czele rosyjskich oddziałów, w wojnie z Polakami broniącymi Konstytucji 3 maja – był to Szymon Kossakowski.
Skazany przez sąd kryminalny, zawisł na szubienicy przed ratuszem w Wilnie.
Wilno stało się pierwszym większym bastionem Insurekcji na Kresach, po tym jak bezbłędnie została przeprowadzona Insurekcja wileńska, zorganizowana praktycznie tylko przez Jakuba Jasińskiego. Wyrok na Kossakowskim, był także symbolicznym końcem rządów oligarchii - czyli w znacznej mierze obcych wpływów na terenie Rzeczpospolitej.

Impuls rozpoczęty przez Barzan w 1768 roku, miał swój finał jesienią 1794 roku. Był to jeden z najburzliwszych okresów w dziejach Rzeczpospolitej. I tak naprawdę, koniec stał się nowym początkiem. Polskie oświecenie zakończone klęską militarną, okazało się zwycięstwem na poziomie idei.